poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 11 " Ja nie wiem co do Niego czuję... "

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM! 



Wyszłam na balkon i spojrzałam na Liama.
- Czeeść! - powiedziałam opierając się o barierkę.
- Witam. - uśmiechnął się - Miałabyś ochotę na piknik? - zapytał wskazując na koszyk, który trzymał w ręku.
- W Twoim towarzystwie? Zawsze. - odwzajemniłam uśmiech. - Wejdź do domu, a ja zaraz zejdę.
- Okej. - stwierdził, a ja weszłam z powrotem do domu. Ogarnęłam swoje włosy, złapałam za telefon i z uśmiechem na twarzy zeszłam na dół. W salonie już siedział Liam i rozmawiał z moją mamą.
- Ooo już jesteś. - uśmiechnął się, podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek.
- To co, idziemy? - zapytałam.
- Jasne.
- Miłego wypadu. - moja mama puściła oczko w naszą stronę i razem z chłopakiem wyszliśmy z domu.
- To gdzie mnie zabierasz? - zapytałam z ciekawości.
- Niespodzianka. - wyszczerzył ząbki w moją stronę i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Szliśmy tak z 15 minut pogrążeni w rozmowie. Nie kończyły nam się tematy. - To już tutaj. - powiedział.
- Przecież jesteśmy pod jakimś starym budynkiem. - stwierdziłam jak tylko się zatrzymaliśmy.
- Choć. - złapał mnie za rękę i gdzieś prowadził. Weszliśmy do tego budynku i prosto po schodach dotarliśmy na dach. Li otworzył mi drzwi, a moim oczom ukazał się przecudny krajobraz na panoramę Londynu.
- Jak tu cudnie. - szepnęłam sama do siebie.
- Podoba się? - Liam zaszedł mnie od tyłu, objął w pasie i oparł swój podbródek o moje ramię.
- Nawet bardzo.. - uśmiechnęłam się do Niego. - Berek! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać śmiejąc się jednocześnie. Liam ruszył w pogoń za mną. W końcu mnie dorwał i przerzucił sobie przez plecy.
- Postaw mnie Łośku! - krzyknęłam cała roześmiana.
- Oj nie księżniczko. - odparł z dumą. Łaził ze mną po całym dachu i pokazywał co mijalimy. To było takie głupie, że aż śmieszne. Próbowałam samodzielnie wydostać się z jego uścisku, ale niestety. Zakończyło się to upadkiem na ziemię.
- Auu.. - syknęłam z bólu. Żesz musiałam spaść na drobne kamyki...
- Megii nic Ci nie jest? - zapytał Li cały przejęty tą sytuacją.
- Wszystko w porządku... - skwitowałam. - Tylko trochę mnie plecy teraz bolą.
- Przepraszam. - odparł ze spuszczoną głową. Jak On słodko wyglądał. Jak taki piesek, który coś nabroił i chciał wywinąć się od kary.
- Ojj Kreciku.. Nic się nie stało. - obdarzyłam go swoim uśmiechem na co On zareagował tak samo.
- I tak przepraszam. - pomógł mi wstać poczym przytulił mnie i cmoknął w czoło. Jaki On słodki.
- Głodna się zrobiłam. Choćmy coś zjeść. - mruknęłam, gdyż w moim brzuchu była pustka.
- Wiesz ja też zgłodniałem. - zaśmialiśmy się wspólnie. Liam wyjął z koszyka koc i rozłożył go na dachu. Usiedliśmy koło siebie i zaczęliśmy zajadać smakołyki przygotowane przez chłopaka. W tym wszystkim pogrążyliśmy się także w rozmowie. Nagle z dołu budynku można było usłyszeć muzykę. Li wstał i podał mi ręke.
- Zatańczysz? - zapytał. Uśmiechnęłam się do Niego i chwytając jego dłoń także uniosłam się do góry na własne nogi. Piosenka była zaraźliwa i razem z Liamem tańczyliśmy w jej rytm. Z nim się tak lekko tańczy.
- Masz talent do tańczenia. - stwierdził widząc jak się ruszam. - Nie myślałaś o tańcu zawodowym?
- Wiesz.. W przyszłości chciałabym się kształcić w tańcu bądź fotografii. - oznajmiłam powoli zwalniając swoje ruchy.
- No to nie przestawaj! - krzyknął i od nowa zaczął mną bujać do tańca. Nagle muzyka ucichła i zaczęła lecieć wolna piosenka. Liam nieśmiało objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyje. Spojrzeliśmy sobie w oczy i lekko kołysaliśmy się w rytm ballady. Już po kilku minutach tańca piosenka dobiegała końca. W pewnym momencie Li zaczął zbliżać swoją twarz do mojej przy tym cały czas spoglądając mi w oczy. Dzieliło nas kilka centymetrów, które po chwili też zostały zlikwidowane, a nasze usta połączyły się w pocałunku. Lekko muskał moje usta swoimi. Zatraciłam się w tym wszystkim. Nagle coś we mnie się obudziło. Oderwałam się od chłopaka, spojrzałam na Niego i powiedziałam cichę "Przepraszam" po czym uciekłam. Jak nigdy nic stchórzyłam. Szybko dotarłam do domu i ignorując mamę wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dopiero pogrążyłam się w myślach. Zaczęłam wszystko po koleji analizować. Wyjście, zabawa w berka, piknik, taniec i pocałunek. Potem już tylko ucieczka i nie wiadomo co dalej mam zrobić. Jaka ja jestem głupia. Ale.. W sumie ja nie wiem co do Niego czuję... Pójdę spać. Może pożądny odpoczynek przyniesie mi jakiś pomysł. Poszłam się umyć i już po chwili leżałam w swoim dwu-osobowym łóżku z nadzieją zaśnięcia. Sen przyszedł do mnie szybko. Tego wieczoru liczyłam tylko na lepsze jutro...
___________________________________________________
Tak szłoddko to od razu nie będzie xD Ale mamy pierwszy krok. Jak to mówię przyjaciółce : Najpierw trzymanie się za ręce, później czułe słówka, pocałunek, seks BUUUM! I masz męża :D Nie mam co wymyślać tylko jakieś dyrdymały.. x.x A teraz ważna informacja. Zawieszam bloga na tydzień, góra dwa tygodnie... Nie będę Wam się rozpisywać z powodem. Jeśli chcecie się dowiedzieć to napszcie do mnie na GG bądź ask'a lub Fejsie czy gdzie tam chcecie. Kontakt do mnie jest w odpowiedniej zakładcę xd Tam gdzie napiszecie tam odpowiem xd Jak tylko tutaj wrócę to wtedy na 100% dodam rozdział. A i jeszcze jedno. Jest możliwość, że przez to zawieszenię też nie skomentuje waszych blogów. Niestety. Postaram się jak najszybciej wrócić z nowym rozdziałem xd Teraz żegnam. Ale za to możecie śledzić moją działalność na stronce z Fb: Bo ja kocham One Direction. Jestem tam adminką jako Megii. xx To tyle. Pozdrawiam i liczę, że jak najszybciej się z Wami zobaczę. Buźka! ;* <3 xx

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 10 " Spokojnie. Ja Cię nie dam już skrzywdzić.. "

* Oczami Liama, wtorek ~ dwa dni później *

Dziś mamy odzyskać Megii... Plan został obmyślony teraz tylko czekać na dalsze rozwinięcie akcji. Zaraz Ja, Zayn i pani Emily jedziemy do detektywów i czekamy na znaki od porywacza. Cały rozstrzęsiony ruszyłem w stronę auta pani Stoner i wsiadłem do niego. Ruszyliśmy.. Po 10 minutach już wchodziliśmy do biura.
- Ooo już jesteście. Proszę siadajcie. - zwróciła się do nas Abby. Jak powiedziała swoje cztery litery usadowiliśmy w krzesłach koło jej biurka. Po chwili obok Niej pojawili się jej wspólnicy Danny i Jack.
- Emily nie bój się. Wszystko będzie dobrze. - zwróciła się kobieta. Rzeczywiście. Mama Megii była cała zdygotana.
- Tak. Musi pójść dobrze.. - mruknęła, a w tym momencie zadzwonił jej telefon. - To On.
- Spokojnie. Odbierz i daj na głośno mówiący. - zwrócił się do Niej Dan. Kobieta posłusznie wykonała polecenie.
- I jak masz pieniądze? - zapytał na wstępie winowajca.
- Tak. - fuknęła bez większego entezjazmu.
- To dobrze.. Niech, któryś z Twoich pomocników ten Lem i Zan czy jak im tam. - zaczął, ale pani Stoner mu przerwała.
- Skąd wiesz, że mi pomagają? - zapytała cała zdenerwowana.
- Twoja córcia się rzucała. Mówiła, że na pewno ją odnajdziesz i o nich wspominała. - skwitował. - A teraz cicho, bo nie będę powtarzał. Niech, któryś z nich przyjdzie na dach wieżowca na ulicy Raitlon Street i tam dokonamy wymiany. Czekam godzinę! - oznajmił i się rozłączył.
- No to tak.. Który z Was zgłasza się na ochtnika? - zapytał Jack.
- Ja to zrobię! - stwierdziłem bez chwili namysłu.
- No dobrze.. To plan jest następujący. Czekamy na dole z policją, a Ty chłopcze idziesz na dach z tym workiem fałszywek. Dajesz mu je, przejmujesz dziewczynę i jak najszybciej z tamtąd uciekacie. Jak tylko będziecie w odpowiedniej odległości wkroczy policja. - objaśnił mężczyzna. Przytaknęliśmy zgodnie i zaczęliśmy się zbierać. Zabraliśmy wszystko co potrzebne i ruszyliśmy do wozu...

* Godzinę później *

Byliśmy na miejscu po jakimś czasie. Wokół budynku była już utawiona policja. Zauważyliśmy, że porywacz już na nas czeka. Dostałem worek z "pieniędzmi" i ruzyłem na górę. Z każdym piętrem bałem się coraz bardziej. W końcu stanąłem przed drzwiami, które prowadziły na dach. Jeden fałszywy ruch i wszystko stracone. Przekroczyłem próg i od razu uderzył mnie chłodny powiew wiatru. Znajdowaliśmy się 23 piętra nad ziemią. Ujrzałem faceta, który mniemam był sprawcą tego wszystkiego i Megii.
- Ooo w końcu przyszedł ktoś. Już myślałem, że będę musiał ją zrzucić. - zaśmiał się szyderczo jak tylko mnie ujrzał.
- Nie waż się jej tknąć. - syknąłem w jego stronę. W jednej sekundzie cały strach minął, a mnie ogarnęła tylko złość. Złość do osoby, która próbuje mi odebrać ważną osobę.
- Dobra małolacie. Rzuć mi ten worek... - zwrócił się w moją stronę. Zrobiłem jak kazał. Fałszywki wylądowały pod jego nogami.
- Teraz puść Megii. - warknąłem. Mężczyzna zaśmiał się tylko szyderczo i podszedł do Niej.
- Bardzo śmieszny jesteś chłopczyku. Pożegnaj się z nią. - Cały czas ironicznie się uśmiechał. Stanął koło dziewczyny i lekko ją pchnął z zamiarem zrzucenia jej. Dziewczyna zaczęła tracić równowagę. Nagle zza niego wyskoczył Zayn i jednym mocnym uderzeniem go obezwładnił. Rzuciłem się w stronę Megii. Próbowałem zdążyć przed jej upadkiem, ale się nie udało. Moja koleżanka właśnie zwisała z dachu 23-piętrowego  wieżowca.
- Liam! - krzyknęła cała przerażona.
- Megii daj rękę! - zawołałem. Wyciągnąłem dłoń w jej stronę i próbowałem wciągnąć. W końcu dziewczyna stanęła na własnych noga.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem z troską.
- Nie. Wszystko w porządku. Mam nadzieję... - odparła. Podniosła głowę w górę i nasze spojrzenia się spotkały. - Dziękuje...
- Spokojnie. Ja Cię nie dam już skrzywdzić...
- Megii nic Ci nie jest?! - do nas podbiegł Zayn.
- Już wszystko dobrze... - uśmiechnęła się do mnie.
- Choć zejdziemy na dół. Twoja mama się martwi. - powiedziałem i razem w trójkę zeszliśmy na dół.

* Oczami Emily *

Czekałam na dole z nieciepliwością. Nie byłam pewna czy wszystko się uda. Stałam z Zaynem kiedy nagle usłyszeliśmy krzyk dochodzący z dachu.
- Pójdę tam lepiej. - stwierdził chłopak i poszedł na górę. Spoglądałam w tamtym kierunku z nadzieją, że to nic złego. W pewnej chwili ktoś doszedł do krawędzi. Zepchnięto moją córkę! Megii właśnie zwisała z wieżowca. Już mi się łzy cisnęły do oczu, kiedy ktoś jej pomógł. Po chwili na dole pojawiła się już moja córka z przyjaciółmi.
- Megii! - krzyknęłam, rzuciłam się na córkę i uwięziłam ją w moim mocnym uścisku.
- Mamo. - Ona także wtuliła się we mnie.
- Jak ja się martwiłam. Nigdy więcej. - szepnęłam.
- Dzięki chłopakom nic mi się nie stało. - uśmiechnęła się do mnie, a później do nich.
- Dziękuje Wam chłopcy. Nawet nie wiecie jaka Ona jest dla mnie ważna.
- A wie pani, że dla nas też? - zapytał Zayn biorąc Liama pod rękę i razem się usmiechnęli. Mama się zaśmiała i uścisnęła każdego z osobna.
- Rzygam tęczą, sram cukrem. - skrzywiłam się sztucznie widząc tą ich czułość. Każdy z nas się zaśmiał.
- Dobra. Wracajmy do domu. - stwierdziła moja mama i wszyscy razem poszliśmy do jej samochodu, którym wróciliśmy do domu. Jak dobrze wrócić. Jak dobrze, że wszystko wróciło do normy. Leżałam na łóżku kiedy nagle ktoś zaczął rzucać małymi kamykami w moje okno. Spojrzałam przez firankę kogo niesie i uśmiechnęłam się widząc właśnie tą osobę. Wyszłam na balkon z zamiarem wysłuchania w jakiej potrzebie właśnie mnie odwiedził....
__________________________________________________
I wszystko się dobrze skończyło! ^^ Trochę krótki, ale za to następny będzie lepszy. :D Zapisałam się na Mam Talent w mojej szkole! Będę tańczyć xD Do tego na konkurs z anglika wraz z przyjaciółmi robimy ponad 15 minutowy filmik, do którego będziemy się wygłupiać. Coś w stylu Gangam Style w windzie i innych miejscach w galerii handlowej, Harlem Shake w pociągu, czy też bitwa na lody i jedzenie na mieście xD Jak zrobimy dam Wam linka ^^ Ja nie przedłużam. A teraz zagadka:
Kto postanowił odwiedzić Megii? 
Tak więc następny jak tylko napiszę, bo mój ojczulek postanowił nauczyć mnie jeździć samochodem xD Ponoć od 16-astki można mieć prawko! :)  ^^ Tylko na wstecznym mi nie idzie xD Ale to nic! ^^ Tak więc ja kończę! Buźkaaa! ;* <3 xx

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 9 "Stałam się marionetką losu."


* Oczami Liama *

Bardzo się zmartwiłem nieobecnością Megii. Chciałem wracać tego samego dnia, ale Zayn stwierdził, żebym nie psuł sobie wyjazdu. Tak więc do Londynu przyjechałem dzisiaj rano. Od razu udałem się do Zay'a. Otworzyła mi Jego mama i bez problemu wpuściła do środka. Skierowałem się w stronę pokoju przyjaciela, złapałem za klamkę i pchnąłem drzwi, które były otwarte. Wszedłem do środka i rozglądnąłem się. Chłopak nie spał tylko stał i spoglądał przez okno na panoramę Londynu.
- Czeeść! - przeciągnąłem na co Zii się odwrócił w moją stronę.
- O hej Li - uśmiechnął się niemrawo do mnie. Usiadł na łóżku i skinął głową dając znak, żebym też usiadł.
- Jak się trzymasz? - zadałem pytanie. Po prostu nie wiedziałem od czego zacząć rozmowę.
- Eh.. Tak jakby ktoś zabrał mi coś ważnego z życia. - odparł z niesmakiem.
- Dobrze znam to uczucie - poparłem chłopaka.
- Dla Ciebie Ona jet jak siostra, ale dla mnie też. - oznajmił. - Po prostu. Eh.. To głupie.
- Mów. Nie bój się. - uśmiechnąłem się do Niego pocieszająco. Ten tylko westchnął.
- Wraz z chłopakami zawsze mi pomagacie i wspieracie. Jesteście dla mnie jak rodzina. Tylko, że Meg też jest jak siostra. Kocham ją, ale to nie jest taka miłość jak do dziewczyny. Po prostu czuję, że mamy dużo wspólnego i Ona też jest mi bliska. - wyjaśnił.
- Rozumiem. - stwierdziłem. Nagle zadzwonił mój telefon.

* Oczami Emily *

Właśnie wróciłam z pracy. Miałam nadzieję, że jak wrócę to w domu zastanę Megii. Będzie na mnie czekała cała i zdrowa. Pomyliłam się Nikogo nie zastałam. Powili załamywałam się psychicznie. Jestem tego pewna. Ktoś porwał moją córkę lub zaginęła. Nie zgłoszę tego na policję, ponieważ oni i tak nic z tym nie zrobią. Siedziałam na kanapie i rozmyślałam. Z tego wszystkiego wyrwał mnie dzwonek telefonu. Nieznany... 
- Halo? - odebrałam bez chwili namysłu.
- No witam... - w słuchawce usłyszałam charakterystyczny już mi głos. Głos osoby, która zabiła mojego męża. - Nie sądziłaś, że się mnie pozbędziesz?
- Czego chcesz?! - krzyknęłam. Czułam jak złość we mnie wzrasta. 
- Mam Twoją córeczkę... Chcę to samo co wtedy. Inaczej wiesz co się stanie! - oznajmił, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie waż się jej skrzywdzić! - ryknęłam do słuchawki, ale na próżno. Mężczyzna się rozłączył. Nie wiedziałam co zrobić. Czułam się bezradna. Miałam mętlik w głowie. Postanowiłam zadzwonić do Liama. Mam nadzieję, że okaże się prawdziwym przyjacielem.

* Oczami Liama *

Spojrzałem na wyświetlacz, a moim oczom ukazał się numer Pani Stoner. Miałem nadzieję, że Megii wróciła i jej mama chce nas poinformować, ale jednak się myliłem.
- Halo? - zacząłem rozmowę.
- Liam.. - usłyszałem załamany głos kobiety.
- Proszę Pani co się stało? - zapytałem zaniepokojony.
- Megii została porwana! - zaniosła się jeszcze większym płaczem. 
- Pani Emily jestem teraz z Zaynem. Dam na głośno mówiący, a pani niech wytłumaczy wszystko. - skwitowałem. Kobieta wyjaśniła nam co się stało przed tym telefonem.
- Niech pani jedzie zgłosić to na policję, a my z Liamem dojedziemy! - stwierdził szybko Zayn. Pani Stoner zgodziła się. Rozmowa została zakończona. Zeszliśmy na dół, aby wyjść z domu i skierować się na komisariat, ale przeszkodziła nam mama Zayna. Szybko wyjaśniliśmy powód i się ulotniliśmy. Na miejsce dotarliśmy 15 minut później. Mama Megii już wszystko zgłosiła prywatnym detektywom.
- Mieliśmy już takie przypadki. – skwitowała kobieta mniej więcej w wieku matki mojej przyjaciółki.
- A zna pani już tego mężczyznę? Wie może pani jaki ma motyw? – zapytał mężczyzna towarzyszący.
- Tak! To On zabił mojego męża 8 lat temu. – odpowiedziała na jego pytanie.
- Hm.. Czyli musimy uważać, ponieważ morderca miał już do czynienia z policją. – skwitował facet.
- To poczekajcie chwilę, a ja wraz z moimi współpracownikami pomyślimy co z tym zrobić. – oznajmiła kobieta i wraz z dwoma mężczyznami udała się do pokoju obok. Wrócili po 10 minutach. Tym razem na ich twarzach malowały się szerokie uśmiechy.
- To zrobimy tak… - przeciągnęła kobieta. Po chwil wyjaśniła cały plan, dzięki któremu mielimy odzyskać Meg.

*  Oczami Megii *

Głowa strasznie mnie bolała. Nie wiedziałam gdzie jestem ani co się ze mną dzieje. Miałam związane ręce i nogi. Otworzyłam powoli oczy i spostrzegłam, że jestem w jakimś zacienionym pomieszczeniu. Wydawałoby się, że to piwnica. Pełno szafek ze słoikami i narzędziami na półkach. Koło nich długie, drewniane schody prowadzące na górę. Wokół mnie jakieś stare beczki, a w kącie stał stary, zakurzony piec. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęły dwie postacie. Powoli zeszły po schodach, a jak ujrzeli, że się obudziłam podeszli do mnie. Moim oczom ukazała się ta blondynka, która mnie wtedy pobiła i jakiś starszy mężczyzna z kilku dniowym zarostem.
- Ooo obudziła się. – zakpiła dziewczyna.
- Co ja tu robię? – zapytałam cała zestrachana.
- Nadal pragnę zemsty. Twój ojciec mi nie wystarczył. Teraz mam kolejną ofiarę, a moja kochana córcia pomogła mi w jej przechwyceniu. – facet zaśmiał się szyderczo, a ja zaczęłam kojarzyć fakty. Przede mną stał morderca mojego ojca, a jego córką jest dziewczyna, która mnie nienawidzi.
- Nie wystarczyła Ci moja kara? To teraz będziesz cierpieć! – szarpnęła mnie blondynka i rozpoczęła wiązankę przekleństw w moją stronę.
- Spokojnie Amber. Każdy jej ruch jest pod naszą kontrolą. Mała popamięta swoje życie. – ojciec wraz z córką zaśmiali się na sam koniec i ruszyli z powrotem na górę zostawiając mnie samą. Jak powiedział każdy mój ruch był pod kontrolą. Obserwowali mnie poprzez kamerę oraz słyszeli poprzez pluskwy z budowanymi mikrofonami. Stałam się marionetką losu i czułam się jak ona. Nie mogłam nic zrobić  musiałam czekać na lepsze jutro z nadzieją, że ktoś mnie uratuje. Zastanawiałam się tylko czy mama już o wszystkim wie, czy się martwi oraz czy chłopaki wiedzą. A zwłaszcza zastanawiałam się czy Liam i Zayn się martwią. Z takimi myślami zasnęłam z nadzieją, że to wszystko okaże się tylko snem, z którego się zaraz wybudzę i zacznę od nowa…  
________________________________________________________
Ceeeś! ;* W końcu objaśniłam Wam kto ją porwał. ^^ Zaskoczeni? W następnym rozdziale ujawnię ich plan i zamieszczę całą akcję ratowniczą :D Godzina 1:23, a ja rozdział dodaję xD Wena mnie naszła ^^ Ahh to moje powalone życie. Ja zawsze znajdę dobry moment na wszystko xD A wiecie co? Cieszę się, że nadal jesteście ze mną. Gdyby nie wasza obecność i komentarze to zapewno nie pisałabym tego opowiadania. Naszła mnie ochota na dobre serduszko i tak mi się napisało xD Ale na serio. Kocham i uwielbiam Was! ;* <3 Do zobaczenia w następnym rozdziale. Buźka! <3 ;* xxx 

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 8 "Jesteśmy przyjaciółmi i razem damy radę!"

* Oczami Zayna *

W końcu znalazłem kogoś z kim mogę normalnie pogadać. No w sumie nie do końca normalnie, ale mogę. Cieszę się, że poznałem Megii. Dzięki Niej czuję się lepiej. Poszedłem po te lody. Zamówiłem dwie porcję i już po chwili wracałem z nimi na ławkę, której powinna siedzieć Meg. No właśnie! Powinna, ale jej tam nie było. Rozglądnąłem się wokół siebie i próbowałem ogarnąć gdzie Ona może się znajdować, gdy usłyszałem jakieś odgłosy. Spojrzałem pod ławkę, skąd dochodziły te dźwięki, a tam telefon Megii.
- Hallo.. Megii, jesteś tam? - w słuchawce dałem radę usłyszeć zmartwiony głos Liama.
- Liam tutaj Zayn. - powiedziałem, a On na chwilę ucichł. - Co się stało?
- Nie wiem właśnie. Rozmawiałem z Megii, nagle przerwała w połowie zdania i już nie usłyszałem jej głosu. - wyjaśnił w skrócie.
- Ale jej tu nigdzie nie ma. - skrzywiłem się nie rozumiejąc zbytnio owej sytuacji. No przepraszam. Rzadko zdarza się, że dziewczyna nagle znika i nie wiem co się stało.
- Jak to?! Musiało się coś stać. Idę się spakować i zaraz wracam  do Londynu! - Li zaczął panikować jak małe dziecko. Normalnie zacząłbym się śmiać, jak to robię w takich sytuacjach, no ale to nie pora na takie wygłupy.
- Hej, hej Kolego! - próbowałem go na chwilę uspokoić. - Nie histeryzuj. Może się czegoś przestraszyła, albo coś... - Szczerze sam średnio w to wierzyłem, ale nic nie da to, że Krecik wróci i nie będzie zbytnio wiedział od czego zacząć.
- Jasne... Sorry, ale boję się o Nią. - wyznał po chwili ciszy.
- Jak będę coś wiedział to dam Ci znać. Na razie. - pożegnałem się z przyjacielem i ruszyłem w stronę domu dziewczyny. Jak się okazało tam też jej nie było. Jej mama nie wiedziała co mogło się stać. Nikt nie wiedział.  Przepadła jak kamień w wodę... Zadzwoniłem do Liama i wszystko mu powiedziałem. Ma przyjechać jutro z rana. Postanowiłem wziąś sprawy w swoje ręce. Zszedłem szybko na dół i w kuchni zastałem swoją rodzicielkę.
- Hej Zayn. Gdzie idziesz? - zapytała
- Mamo... - jęknąłem z nadzieją, że kobieta odpuści, ale ta się uparła i musiałem jej wszystko wytłumaczyć.
- Jenyy... - moja mama tylko westchnęła. -  Nie wierzę, że wychowałam takiego faceta. - Uśmiechnęła się ciepło w moją stronę i przytuliła.
- Ale, że jakiego? - zapytałem z rozbawieniem.
- Tylko dorosły chłopak potrafii poświęcić wszystko dla przyjaźni. Dorosły chłopak taki jak Ty - uśmiech nie schodził jej z twarzy. Z tego wszystkiego nawet ja pokazałem swoje ząbki w szerokim uśmiechu.
- Dzięki mamo.
- No już, leć. Powodzenia. - rodzicielka przytuliła mnie dodając otuchy, a gdy tylko mnie wypuściła ze swojego uścisku złapałem za bluzę i wyszedłem z domu. Postanowiłem najpierw znowu odwiedzić panią Stoner i zapytać czy przypadkiem Megii już nie wróciła. Zapukałem kulturalnie do drzwi i po chwili w nich stanęła zmartwiona Pani Emily.
- Nie Megii jeszcze nie ma. - powiedziała zanim jeszcze zdążyłem otworzyć usta. Widać, że kobieta była załamana.
- Proszę pani. Proszę się nie martwić. Znajdzie się. Idę jej poszukać. - stwierdziłem.
- Dziękuje Zayn. A Liam wie o tym? - zapytała przy okazji.
- Tak. Powiadomiłem go. Chciał wracać od razu, ale zatrzymałem go. Uparł się, że w takim razie przyjedzie jutro z rana. - oznajmiłem kobiecie, po której nie można było wywnioskować jakichkolwiek emocji prócz zmartwieni i matczynej opieki.
- Dziękuje i powodzenia. - chciała się uśmiechnąć, ale wyszedł to jakiś grymas. Pożegnałem się z kobietą i ruszyłem na dalsze poszukiwania. Odwiedziłem chłopaków, czy aby może do Nich nie poszła. Harry, Niall jak i Louis nie wiedzieli nic. Ale postanowili mi pomóc. Hazz miał poszukać po bibliotekach i sklepach muzycznych w całej okolicy, Niall miał przejść po kawiarniach i innych restauracjach, a Louis stwierdził, że sprawdzi galerię i inne sklepy... Ja stwierdziłem, że podzwonię do znajomych z klasy czy Megii nie złożyła komuś wizyty. Niestety nikt jej nie widział. Następnym moim celem były hotele. Tak też nic. W ostateczności łaziłem po mieście i szukałem jakichkolwiek znaków. Nie wiem po co odwiedzaliśmy te wszystkie miejsca, ale zawsze mamy łatwiej. Spotkaliśmy się w czwórkę w pobliskim parku przy fontannie.
- I co? Macie jakiś ślad? - zapytałem cały zdyszany, gdyż biegłem na to spotkanie, aby zdążyć na czas.
- Nie, nic nie znalazłem. - oznajmił Horan.
- Ja też nie. - odparł równo Larry.
- Dzięki chłopaki, że chociaż mieliście chęci. - stwierdziłem i usiadłem na ławce. Oparłem się łokciami o kolana i schowałem twarz w dłoniach.
- Stary co jest? - zapytał mnie Nialler..
- Po prostu martwię się.. Nie wiadomo co się z Nią stało. Nie ma znaku życia. Nic. Kompletnie nic! - westchnąłem czując się bezradny. Nic nie mogłem zrobić. Nie wiadomo gdzie Ona może być!
- Wszystko będzie dobrze, spokojnie. - Louis poklepał mnie po plecach próbując wesprzeć w tej chwili.
- Wierzysz w to? - zapytałem całkiem załamany.
- ...  - Louis nic nie odpowiedział.
- No właśnie. - jęknąłem pod nosem.
- Ja w to wierzę. Wierzę, że wszystko się ułoży. - skwitował Harry. Spojrzeliśmy na Niego zdziwieni.
- Stary, a Ty co taki waleczny? - zapytał zdezorientowany Niall.
- Jesteśmy przyjaciółmi i razem damy radę! - oznajmił. W sumie racja. Dopóki jesteśmy razem zdołamy pokonać wszystko. Te słowa podniosły mnie na duchu.
- Masz rację! - Uśmiechnąłem się do reszty. - Chłopaki idźcie już do domu. Poczekajmy do rana, aż Liam przyjedzie i wtedy coś się wymyśli.
- Zgoda. - kiwnęli równo głową. Pożegnałem się z przyjaciółmi i postanowiłem wracać. Byłem jakieś 10 przecznic od domu więc poszedłem na metro. Stanąłem czekając na szyno bus i myślałem. Co się mogło stać? Życie to zabawna rzecz. W minucie, kiedy myślisz, że wszystko masz poukładane przychodzi coś, co przewraca to wszystko do góry nogami. Tak właśnie się teraz stało. Podszedłem do torów i rozglądnąłem się do okoła siebie. Pociąg nadjeżdżał, a ja w tej chwili miałem w głowie słowa mojej mamy: "Tylko dorosły chłopak potrafi poświęcić wszystko dla przyjaźni. Dorosły chłopak taki jak Ty." Rzeczywiście miała rację. Dla przyjaźni zrobię wszystko. Bo Ona jest jedną z najlepszych rzeczy, które mogą Ci się przydarzyć. Teraz wystarczy tylko czekać na lepsze jutro... 
______________________________________________
I czoo?! Jeszcze nie wiecie co się stanie :D Dużo w tym rozdziale Zayna, ale spokojnie. Postanowiłam Was potrzymać w niepewności więc rozłozyłam do wszystko na kilka rozdziałów. xD W następnym dowiecie się co się stało z Megii. Zgadliście, że została porwana :D Ale jeszcze nie wiecie przez kogo. ^^ Głosujcie w ankiecie z kim ma być Megii, ponieważ za niedługo kogoś złączę w parkę ;] Tak więc piszcie pod tym postem swoją opinię na temat rozdziału i z kim ona ma być. Do zobaczenia w następnym rozdziale. Nie wiem kiedy On się pojawi, bo tak mnie głowa boli i ręka, że ledwo żyję x.x Baiiu ;* <3 xxx

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 7 " Chyba ktoś mnie ogłuszył. Straciłam przytomność... "

Dziś jest sobota, a od poniedziałku znowu idę do szkoły... No cóż. Nie mogę zaniedbywać obowiązków szkolnych. Liam pojechał na wekeend do dziadków i zostałam sama. Co dzisiaj robić, co dzisiaj robić? Pytałam się w myślach. Wiem! Zayn. Złapałam za telefon i wyszukałam numer chłopaka. Już po chwili dzwoniłam z nadzieją, że odbierze.
- Halo? - usłyszałam jego głos po drugiej strony słuchawki.
- Hej Zayn. Tu Megii - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, że odebrał.
- Ooo. Cześć. Co tam u Ciebie? - zapytał.
- No wiesz. Nudzę się. Nie masz ochoty gdzieś wyjść? - tym razem ja postanowiłam zapytać.
- Jasne! W sumie też nie mam nic do roboty. To za 30 minut wpadnę po Ciebie. - odpowiedział entuzjastycznie i po chwili się rozłączył. Ubrałam się w wygodne ciuchy, które były odpowiednie do pogody. Pomimo początku września, pogoda nadal była słoneczna. Położyłam się z powrotem na łóżku i wpatrywałam w okno. Jak dobrze, że się wszystko ułożyło. Rozglądałam się po pokoju i myśłałam. Moje życie wciąż się zmienia. Ludzie się zmieniają, ale ja nie. Jestem cały czas tą samą dziewczyną sprzed kilku lat. Mój pokój też jest taki sam. Zielono-fioletowe ściany, na nich pełno rysunków, zdjęć i plakatów. Jedno wielkie okno od podłogi, aż po sufit. Obok drzwi balkonowe, a zaraz koło nich wejście do łazienki. Na prostopadłej ścianie, znajduje się okno z widokiem na świat. Zaraz koło Niego moje dwuosobowe łóżko. Z boku znajduje się szafka nocna, a nieopodal drzwi do garderoby. Może i mały ten pokoik, ale za to bardzo przytulny. Leżenie na łóżku i rozmyślanie nad moim życiem lekko mnie znudziło. Postanowiłam zejść na dół. Powoli schodziłam po schodach już po chwili znajdywałam się w nowoczesnej czarno-białej kuchni. Złapałam za jabłko i oparłam się o blat kuchenny. Po chwili po całym domu rozchodził się dzwonek do drzwi. Ruszyłam, aby je otworzyć. Chwyciłam za klamkę i przyciągnęłam do siebie dębowe drzwi, a moim oczom ukazał się Zayn.
- Czeeść! - uśmiechnął się i przytulił mnie na powitanie. Odwzajemniłam uścisk i wpuściłam go do środka.
- To co gdzie dziś idziemy? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Gdzie nas nogi poniosą. - zaśmiał się odpowiadając na moje pytanie.
- No to ruszamy! - krzyknęłam. Naszą wspólną reakcją na moje zachowanie był wybuch śmiechu. Poszliśmy do przedpokoju, złapałam za bluzę i już po chwili kierowaliśmy się w stronę parku, który był nieopodal mojego domku. Zasiedliśmy na jakiejś ławeczce i pogrążyliśmy się w rozmowie.
- Hm... Znamy się od jakiegoś czasu, a prawie nic o Tobie nie wiem. - stwierdził Zayn.
- No w sumie tak. To Zagramy w 5/5? - zapytałam. Malik uniósł tylko brew do góry w zapytaniu o co chodzi. - To taka gra, że zadajemy sobie pytania na zmianę. Najlepiej po 5. Można zadać własne pytanie, bądź "oddać pytanie" czyli zadać to samo co osboa przeciwna.
- Aaa.. No to zgoda. To ja zacznę. - skwitował. - Masz rodzeństwo?
- Nie. Jestem jedynaczką. - odpowiedziałam na to jakże banalne pytanie. - Masz jakieś nałogi?
- Tak. Palę papierosy. - odparł. - Oddaję pytanie.
- Ja, nie mam nałogów. Chyba, że jedzenie żelek to też nałóg. - wyjaśniłam na co buchnęliśmy śmiechem. - No dobra.. Słyszałam, że przeprowadziłeś się tutaj. Gdzie wcześniej mieszkałeś?
- W Bradfort. Rodzice wysłali mnie na obóz artystyczny i tam spotkałem chłopaków. No, i tak się zaprzyjaźniliśmy. - wyjaśnił mi  w skrócie. - Lubisz uprawiać sport?
- Może tego po mnie nie widać, ale uwielbiam! Specjalizuję się w siatkówcę i piłce nożnej. - odparłam z entuzjazmem. Ahh.. Pamiętam jak z tatą w dzieciństwie graliśmy i się baiwiliśmy. To były czasy. - Oddaję pytanie.
- Rzeczywiście tego po Tobie nie widać. - zaśmiał się za co dostał kuśkańca w bok. - Ja też się specjalizuję w sporcie. Najlepiej mi idzie z piłką nożną. - wyjaśnił. - Miałaś chłopaka?
- Yyy.. Nie, nie miałam. - odparłam już trochę mniej entuzjastycznie na co Zayn buchnął śmiechem. - A pff... Wal się Malik z takimi pytaniami. - wystawiłam mu język.
- No dobra, dobra. Nie gniewaj się. To ostatnie pytanie ode mnie. - powiedział i na chwilę się zamyślił. -Jakie jest Twoje największe marzenie? - zadał pytanie.
- Moje? W przyszłości chciałabym mieć pracę związaną z tańcem bądź fotografią. Kocham to . - uśmiechnęłam się do Niego co On odwzajemnił.
- Twórcze i bardzo do Ciebie pasuje. - oznajmił. - Hm.. Idę po lody. Chcesz też? - zapytał i wstał z ławki.
- Jasne. Dla mnie śmietankowe z polewą toffi. - wyszczerzyłam do Niego ząbki, a On ruszył do najbliższej budki z lodami. W tym czasie zadzwonił do mnie telefon. Automatycznie sprawdziłam kto dzwoni. Osobą, która próbowała się ze mną skontaktować był Liam.
- Cześć Kreciku. - powiedziałam na początku, od razu po odebraniu połączenia.
- Cześć Żółwiku. - zaśmiał się. - Co tam u Ciebie?
- Jestem z Zaynem na spacerze. Aktualnie On poszedł po lody. - oznajmiłam z entuzjazmem, na co po drugiej stronie słuchawki mogłam usłyszeć ten charaktrystyczny śmiech Liama.
- No to smacznego. I pozdrów go ode mnie. - stwierdził.
- Jasne. Kiedy wracasz? - zapytałam. Szczerze to nie mogłam się doczekać, aż będę mogła spędzić z nim czas.
- Jutro, po obiedzie. Co, już się stęskniłaś? - zapytał radośnie.
- No wiesz Braciszku. Nudzi mi się. A szczerze to tak. Stęksniłam się . - odpowiedziałam na Jego pytanie.
- No to jak przyjadę pójdziemy do Wesołego miasteczka. Nie będzie Ci się nudzić. - oznajmił. Moje kąciki ust automatycznie uniosły się ku górze.
- A nie możemy siedzieć w do... - nie dokończyłam, ponieważ poczułam mocne uderzenie w głowę. Nie wiem co się stało, ale chyba ktoś mnie ogłuszył. Straciłam przytomność....
_______________________________________________________
No Ceeeś! ;* <3 Mamy rozdział 7. Zapewne zaraz będziecie na mnie krzyczeć, że znowu chcę jej coś zrobić. No, ale w końcu musi się coś dziać. Teraz Was potrzymam w niepewności. Muahauahuahah! Nie będziecie wiedzieć co się stanie. Mam pomysł na kolejny rozdział, ale nie wiem jeszcze czy nie rozłożyć tego na dwa, lub trzy :) Nie wiem. Okażę się... ;] Do tego nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, ponieważ tak cholernie mnie boli brzuch, że prawie na pogotowie pojechałam ze szkoły. A tak to tylko wylądowałam u lekarza. Dostałam 4 zastrzyki w tym jeden w tyłek. Ał... Wsystko mnie boli.. Przy okazji. Dodałam zakładkę "O mnie" więc jeśli chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć to możecie tam zajrzeć ^^ Pozdrawiam ;* <3 xxx
Zagadka: Co się stanie, skoro Megii straciła przytomność? 

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 6 " Bo przyjaciel jest najlepszy w każdej chwili! "

* Oczami Megii *
* Dwa dni później *

Dziś znowu ma przyjść Li. Muszę to przyznać. Znalazłam przyjaciela. Codziennie przychodzi z rana, zajmuje się mną, wygłupiamy się. Mama ma ranne zmiany. W końcu też coś osiągnęła. I pomyśleć, że przez mój wypadek tyle dobrego się wydarzy. Wracając. Wstałam godzinę temu. Już się świetnie czuję i normalnie funkcjonuje, ale wszyscy i tak są przewrażliwieni. W tą godzinę zdążyłam się ubrać, ogarnąć i pożegnać z mamą, która ulotniła się do pracy. Siedziałam przy oknie u siebie w pokoju i rozglądałam się po panoramie, która rozlegała się za szybą. Zza chmur na niebie rozchodziły się promienie słońca.
- Wiem, że tam jesteś tato. Dziękuje. - szepnęłam sama do siebie i nadal wpatrywałam się w krajobraz za oknem. W pewnym momencie ujrzałam Liama, kierującego się w stronę mojego domku. Spojrzał w szybę i nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie szeroko, co ja odwzajemniłam. Po chwili już zbiegłam na dół, aby otworzyć chłopakowi drzwi.
- Heii - musnął mój policzek i mnie przytulił.
- Ceeś!! - powiedziałam głosikiem dziecka.
- Chodź do pokoju mam coś dla Ciebie. - wyszczerzył swoje ząbki i pociągnął mnie w stronę mojego pokoju. Zaśmiałam się i posłusznie poszłam za nim. Zatrzymaliśmy się dopiero padając na moje dwuosobowe łóżko. Dopadł nas nagły napad śmiechu, który przez kilku minutowy okres czasu nie chciał nas opuścić.
- Dobra, dobra. Ogarnijmy się! - zaśmiałam się jeszcze raz próbując się opanować.
- Spoko! A teraz zamknij oczy.. - zrobiłam to o co poprosił. Poczułam, że wyciąga coś spoza bluzy i kieruje to w moją stronę. - A teraz otwórz.
- Co to ? - zdziwiłam się, bo prezencik był w pakunku.
- No rozpakuj! - pognał mnie. Wzięłam i szybko rozdarłam papier i otworzyłam pudełko, a moim oczom ukazała się słodka pluszowa kaczka.
- Jaki ona słodka! - krzyknęłam zachwycając się. - Dziękuje!
- Daj zrobię Ci zdjęcie. - ustawiłam się ukazując swoją buźkę i pluszaka. - I gotowe! Mraaśnie wyszłaś.
- Haha dzięki! A teraz pokaż. - uśmiechnęłam się do Niego, a on podał mi aparat. Ha! Rzeczywiście słodko wyszło z tą kaczką.
- Dawaj wstawię na Twittera! - zabrał mi z rąk przedmiot i podłączył do komputera, a po chwili na Jego Twitterze zamieszczone zostało moje zdjęcie z dopiskiem " Ta słodziutka + kaczątko wychodzi zdjęcie wyjebane w kosmos! <3 @Megii_Stoner Mraahh! Tylko tak Cię opisać! <3 ;* xxx "
- Aww... - zamruczałam. Li się tylko zaśmiał na co ja zareagowałam podobnie.
- Weź przestań się śmiać jak ja! - powiedział poprzez wybuchy śmiechy.
- Ale ja sięnie śmieje jak Ty - szeroko się uśmiechnęłam i zachichotałam pod nosem.
- Właśnie, że tak. Małpa! - znowu buchnął śmiechem.
- Eii! Sam jesteś.. Jesteś.. Hm.. - zamyśliłam się na chwilę. Próbowałam wymyślić jakieś sensowne przezwisko - O! Wiem!  Jesteś Łośkiem!
- Pff... Ale za to przystojnym - wyszczerzył ząbki na co oberwał poduszką - Eii! Sama tego chciałaś!
No i zaczęła się wojna na poduszki. Trało to w najlepsze
- Jełop! - krzyknął dla żartów. Mhm...
- Matoł.
- Imbecyl.
- Ułom. - kolejne przezwisko padło z moich ust. I po chwili nie pohamowany śmiech. Li wykorzystał moją chwilę nieuwagi i znowu oberwałam poduszką lądując na podłodze, ale na szczęście na poduszce.
- O boże Megii nic Ci nie jest? - zapytaj z troską odrzucając poduszkę na bok.
- Nic. Spoko trzymam się - uśmiechnęłam się w jego stronę. Pomógł mi wstać, a gdy byłam już na równych nogach tym razem On oberwał ode mnie poduszką. - Masz za swoje.
- Eii! - parsknął śmiechem. Ja zaczęłam się powoli oddalać w stronę łóżka i na nie wchodzić, ponieważ chłopak zbliżał się coraz bardziej w moją stronę. I znowu zaczęła się wojna na poduchy. Nie wiem ile minęło, ale zabawa była znakomita. Nie wiadomo kiedy do mojego pokoju wpadł Zayn, a my go nawet nie zauważyliśmy. Zagłuszał go nasz śmiech. Mulat jak gdyby nigdy nic, cały uśmiechnięty wziął do ręki aparat i cyknął nam fotkę. Minęło jakieś piętnaście minut zanim się ogarnęliśmy.
- Wy to macie pomysły. Lepszego zajęcia nie mogliście znaleźć - zaśmiał się Zayn.
- No co? - zapytałam. - To już nie można zrobić sobie wojny na poduszki z przyjacielem?
- No można. Ale słodko razem wyglądaliście. - wyszczerzył się do nas. Na co my parsknęliśmy śmiechem.
- Megii w ogóle słodko wygląda - palnął Li, a ja się zaczerwieniłam.
- No widziałem fotkę na Twitterze. Rzeczywiście Mraśna. - Malik głośno się zaśmiał. - Teraz paczaj na tą.
- Kolejna? - tym razem ja się zaśmiałam. Moim oczom ukazało się zdjęcie z niedawna jak się biliśmy poduszkami. - Dawaj To!
- Co robisz? - spytał Liam.
- Teraz ja na Twittera wrzucę! - zaśmiałam się szyderczo. Po chwili na moim Twitterze ujawnione zostało zdjęcie z dopiskiem: " Bo przyjaciel jest najlepszy w każdej chwili! Kocham Cię Braciszku @Boy_Liam_Payne ;* <3 xxx "
- Nie słodź Siostrzyczko - zamruczał mi do ucha.
- Bo co mi zrobisz Braciszku? - cmoknęłam go w policzek.
- Dobra. Koniec tych rodzinnych czułości. - zaśmiał się Zayn. - Głodnyy jestem!
- To patatajamy do kuchni! - wskoczyłam Liamowi na plecy, a on się tylko zaśmiał i zszedł ze mną na dół. Postanowiliśmy przyrządzić na obiad naleśniki.
- Zayn rusz dupę i rozłóż talerze! - krzyknęłam, bo ten cały czas siedział na tyłku i tylko się przyglądał poczynaniom moim jak i Liama. Chłopak posłusznie nakrył do stołu, a już po chwili nasz obiad był gotowy. Nawet na Niego załapała się moja mama. Trochę się jeszcze powygłupialiśmy i pod wieczór Liam wraz z Zaynem wrócili do siebie do domu. Ten dzień mogę zaliczyć do jednego z najlepszych...
_______________________________________________
No to już 6 rozdział za nami :) Taki słodki wyszedł, co nie? :D Teraz staram się dopracować mój blog, jak i styl mojego pisania :> Podoba się? ^^ Teraz tak. Twittery Liama i Megii są prawdziwe. Z boku, w informacjach znajdziecie je. Wszystkie zdjęcia, oraz inne teksty które są zamieszczane w rozdziale na TT, są także w rzeczywistości zamieszczan :] W najbliższym czasie możecie się spodziewać zmian. Jeszcze nie wiem jakich, ale jest możliwość, że takie będą. Został także dodany spis treści. Łatwiej można si poruszać. I zostanie jeszcze dodane wiele innych gadżetów :3 To chyba tyle... Jeśli komuś nie skomentowałam rozdziału, to dlatego, że nie mam interntu w komputerze, tylko w telefonie. Niestety nie mam także takiej aplikacji jak dodawanie komentarzy. xd Ale jest na Androida aplikacja Blogger. :) To tyle... Pozdrawiam Buźka ;* <3 xxx

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 5 " Nie, proszę zostań "

Z dedykacją dla Nikki Hoff, Patrycji(ZboczoneA&P), Yeaaah ;3, Asiek 1323Victoria Tomlinson i DeDe Styles ;D   Zgadliście, że to jej ojciec, ale nie do końca mi o Niego chodziło xD Ale cóż moja głowa tego nie przemyślała xd




Znowu widok tych dziewczyn. Tym razem zaczęły mnie gonić. Biegłam i krzyczałam o pomoc. Mój głos rozchodził się wśród skał. Dobiegłam do klifu. Nie mogłam dalej iść. Obróciłam się za siebie, a te dziewczyny mnie zrzuciły. Zaczęłam krzyczeć, błagać o pomoc. Runęłam do wody. Moje ciało objął chłód. Dreszcze przechodziły mnie całą. Czułam jak w moich płucach gromadzi się woda. Nie mogłam oddychać. Każdy zakamarek mojego ciała pragnął tlenu. Traciłam kontakt ze światem. Nagle w oddali moim oczom ukazał się Anioł, a obok Niego mój tata. Zaczęłam biec w ich stronę. Wpadłam w objęcia taty.
- Córciu! Jakaś Ty już duża. - uśmiechnął się do mnie.
- Tato co się stało? - zapytałam.
- Nie bój się.. Jestem cały czas przy Tobie i przy mamie. Twoja mama właśnie walczy ze śmiercią, która próbuje Ciebie dorwać. - wyjaśnił - Nie bój się, nie pozwolę na to. Chcę Ci tylko powiedzieć jedno.
- Mamy mało czasu David - powiedział Anioł.
- Dobrze. Megii to jest mój Anioł stróż. On mi pomaga Was pilnować. Proszę Cię. Nie odrzucaj tego co się zdarzy. Musisz w końcu się przełamać. Nie bój się. Ja Cię obronię. Jeśli podejmiesz właściwą decyzję będziesz szczęśliwa. Ja w Ciebie wierzę, że jesteś gotowa. Tylko pamiętaj. Musisz się przełamać i w końcu być tą dziewczynką, która bawiła się ze mną kilka lat temu. Nie bój się. - wytłumaczył szybko i mnie przytulił. - Leć. Musisz wrócić. Wspierać mamę, Liama i chłopaków. Bądź sobą i dziel się szczęściem z innymi. A wtedy ja zawsze będę przy Tobie. - oznajmił i wypuścił mnie ze swoich objęć. Anioł złapał mnie za rękę i odleciał ze mną w nieznanym mi kierunku. Wylecieliśmy za jakąś bramę. Anioł postawił mnie na ziemi życzył powodzenia i przytulił, a później odleciał. Ja szłam nie wiadomo gdzie, w pewnej chwili zrobiło mi się słabo i chyba zemdlałam...

* Oczami Emily *

Robiłam już chyba wszystko. Ona umarła. Moja córka umarła. Siadłam na krzesło i się popłakałam. Do sali wszedł Liam, który zobaczył mój stan.
- Nie wierzę.. - spojrzał na maszynę, która nie wykrywała żadnego pulsu. - Wyjdźmy stąd.
Już wychodziliśmy z sali kiedy rozległ się odgłos maszyny. Chwila! Jest puls. Wyrwałam się z objęć chłopaka i podeszłam do łóżka, na którym leżała moja córka. Nagle można było usłyszeć wyraźny odgłos wektora. Megii zaczęła kaszleć i powoli otworzyła oczy.
- Mamo? - Szepnęła
- Boże córciu Ty żyjesz - krzyknęłam z radości.
- Tak. Dzięki tacie.. - Mruknęła. Nie uważam, że to dziwne. Często David śni się córce jak i mi. A do tego ona prawie umarła musiała się z nim widzieć. Uśmiechnęłam się do Małej i złapałam za rękę.
- Już wszystko dobrze. Jesteśmy razem. - Powiedziałam czule.
- To ja może już pójdę - Liam uśmiechnął się i ruszył w stronę wyjścia.

* Oczami Megii *

Obudziłam się. Znów jestem z mamą. Tato miał rację. Zaczęłam rozmawiać z rodzicielką, gdy nagle odezwał się Liam.
- To ja może już pójdę. - Powiedział i się uśmiechnął. Ruszył w stronę wyjścia z sali. Postanowiłam posłuchać taty. "Nie odrzucaj tego co się stanie, a będziesz szczęśliwa."
- Nie, proszę zostań. - Zaczęłam zanim jeszcze wyszedł. Może zyskam na przyjaźni z Liamem? Nie wiem. Czas pokaże.
- No właśnie Li. Tak się martwiłeś. - stwierdziła moja mama. Chłopak tylko szeroko się uśmiechnął i podszedł do mnie i mamy.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Było gorzej. Tylko wszystko mnie boli. - mruknęłam. Nagle do sali wpadł szef mojej mamy. Pan Tommy.
- Boże Megii Ty żyjesz - uśmiechnął się od ucha do ucha. - Brawo Emily! Uratowałaś ją!
- Tak. Udało się. - na twarzy mojej mamy znowu zawitał uśmiech.
- Mogę Cię prosić na chwilę? - znowu zwrócił się do mojej mamy. Ta kiwnęła głową na znak zgody i wyszła.
- Megii... Proszę powiedz co się stało? - zaczął Liam. I tego się obawiałam, że będę musiała się tłumaczyć.
- Nic. Po prostu się przewróciłam, a później jakiś kot na mnie na skoczył. - odparłam po chwili namysłu.
- Taak... Kot, a raczej trzy płci żeńskiej? - spytał z sarkazmem. Hm... Chyba się domyślił, ale skąd? Chwila, chwila... Malik!
- Em... - zacięłam się. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Powiedz.. Ja chce Cię tylko obronić... - oznajmił. W moich oczach pojawiły się łzy. Kiwnęłam tylko głową na tak. - Spokojnie. Już nic Ci się nie stanie. Już ja oto zadbam.
- Dziękuje. - szepnęłam. Li tylko czule pogładził mnie po policzku i się uśmiechnął. Nagle zawołała go moja mama.

* Oczami Emily *

Wraz z Tommy'm  wyszliśmy na korytarz.
- Wiem. Miałam się nie mieszać, ale nie mogłam pozwolić, aby moja córka umarła. - zaczęłam mówić jak najszybciej jak się tylko dało. No cóż nie chciałam stracić pracy.
- Spokojnie! - zaśmiał się. - Emi poradziłaś sobie świetnie. I chciałem się spytać czy zostaniesz moją asystentką? - zapytał. Oczy wyszły mi z orbit.
- Czy to ma być awans? - nie dowierzałam. Z normalnej lekarki awansuję aż o trzy pozycje?!
- Tak.. To awans. Potrafisz wiele. Jesteś taka sama jak David. Aż za bardzo uzdolniona. - uśmiechnął się, a ja go przytuliłam. Może jeszcze nie wiecie, ale Tommy to był najlepszy przyjaciel Davida.
- Ale co ja mam zrobić z Megii? - zapytałam. Przecież nie zostawię jej po tym co się stało.
- Ehhh... Rozumiem. To najwyżej weź urlop, a później zaczniesz... Ważne żeby mała była zdrowa.- stwierdził. Hm.. Chociaż...
- Poczekaj... - Weszłam na chwilę do sali i zawołałam Liama.
- W czym pomóc prze pani? - uśmiechnął się.
- Li mam do Ciebie wielką prośbę. - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. - Mógłbyś się zaopiekować Megii? Ona w szpitalu nie będzie zostawać, aby było miejsce dla pacjentów i będzie leżeć w domu. Do szkoły też nie będzie chodzić. Poprosiłabym waszego wychowawcę o usprawiedliwienie was. Tylko, że musisz się najpierw zgodzić, bo ja mam pracę, a się boję o nią. - wytłumaczyłam chłopakowi i czekałam na jego reakcję.
- Jasne proszę pani. Nie ma sprawy. - uśmiechnął się, a mi kamień z serca spadł.
- Dziękuje Ci. Megii w końcu znalazła prawdziwego przyjaciela. - powiedziałam mu, na co on się zaśmiał. Przytuliłam go do siebie i pognałam. - Leć do Niej, powiedz dobrą nowinę i zbierajcie się..
- Haha! Dobrze proszę pani. Się robi! Do widzenia. - odparł i po chwili go nie było. Westchnęłam tylko i zadowolona ruszyłam wraz z szefem do biura podpisać papiery...
_______________________________________________
Łapajcie szczęśliwe zakończenie ;D Rozdział pojawił się dziś, choć mógł w sobotę. No, ale moja ukochana Mamusia Pati też dodała dzisiaj więc mój szantaż się udał xD Mhm... Tak więc, kilka osób kontaktowało się ze mną z pytaniami kiedy oni będą razem. Wgl każdy chce kogoś innego. Jedni mówią Zayna inni Liama. Na razie to będzie tylko przyjaźń. W końcu wiecie, że Megii nie miała zbytnio zaufania do ludzi, a tu nagle z kimś chodzi? Nie... To nie jest logiczne xd W swoim czasie na pewno dojdzie co, do czego. Tylko nie wiem z kim Ona ma być ;D Później zrobię ankietę... Teraz życzę powodzenia, bo jutro sprawdzian szósto-klasisty. Sama to rok temu przechodziłam. Dostałam 33/40pkt xd Dobra, nie chwalę się xD Pozdrawiam i miłego wieczoru ;* <3 xxx

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 4 " Nie wiem co się stało. Widziałam tylko ciemność. "

Taki, taki rozdział z dedykacją dla DeDe Styles ;D Tylko Ona zgadła zagadkę. Dobrze główkowaliście, ale mi potrzebny był Zayn, ponieważ... W sumie jak zaglądnieci do Bohaterów i przeczytacie Zayna to może zczaicie xD Miłego czytania ;*





W mojej obronie stanął Malik. Dziewczyny zaczęły się wycofywać, tylko jedna podeszła do mnie jeszcze na chwilę.
- Odpierdol się od nich, albo pożałujesz... - syknęła w moją stronę i odeszła.
- Nic Ci nie jest? - Zapytał chłopak. Z początku nie kontaktowałam. - Eii hallo!
- Yy.. Co? Tak, tak wszystko gra. - Powiedziałam.
- Nie sądzę. O Liam idzie. - Machnął do chłopaka, żeby ten podszedł.
- Co?! Zayn tylko nie mów jemu nic, co się tutaj stało. - Powiedziałam w ostatniej chwili i podszedł do nas chłopak. Wskazałam Mulatowi tylko znak zamkniętych ust.
- Emmm.. Ja idę już pod salę. Na razie. - Machnęłam ręką w ich stronę i się ulotniłam. Nie chcę, aby ta dziewczyna mieszała się w moje życie, a chłopaki na pewno się nie zmartwią, że mnie nie ma. Jak tylko doszłam na lekcję weszłam do otwartej klasy i podeszłam do nauczyciela.
- Przepraszam, ale źle się czuję mogę wrócić do domu? - Zapytałam.
- Ymmm.. Jasne Megii, zaraz Cię usprawiedliwię. - Pokreślił coś w dzienniku i mogłam wyjść ze szkoły.
- Dowidzenia - powiedziałam do szatniarki i wyszłam. Szłam na przystanek, gdy ktoś mnie wciągnął w krzaki. Nim zdążyłam spostrzec twarz sprawcy dostałam po twarzy.
- Auu - syknęłam z bólu.
- To jest tylko początek. Jeśli dalej będziesz się wokół nich kręcić będzie gorzej. - oznajmiła ta sama blondynka, która groziła mi w szkole. Na dowidzenia walnęła mnie z pięści w twarz, a jak padłam na ziemię jej koleżanki zaczęły mnie kopać po brzuchu. Zwijałam się z bólu. Jak one odeszły podniosłam się i ruszyłam do domu. Wchodząc przez drzwi usłyszałam, że mama jest w domu. Chciałam już przekroczyć próg kuchni, gdy zakręciło mi się w głowie i padłam na ziemię. Nie wiem co się stało. Widziałam tylko ciemność.

* Oczami Emily, mamy Megii *

Wróciłam z pracy i postanowiłam ugotować obiad, jakby Megii wróciła. Jest z tym Liamem jak się nie mylę. Jak wczoraj wychodziłam do pracy to wracał się do Megii na chwilę. Miły jest. Dałam mu numer telefonu, o który chciał poprosić. Wymieniłam z nim kilka zdań. Megii w końcu znalazła sobie przyjaciela. Miło. Obierałam właśnie ziemniaki, kiedy usłyszałam jakiś huk. Wytarłam ręce w fartuch i ruszyłam szybko do przedpokoju. Na podłodze leżała brudna, posiniaczona i zakrwawiona Megii. Zaczęłam piszczeć i zadzwoniłam po pogotowie. Zabrali moją córkę i wraz z nimi pojechałam do szpitala. Siedziałam na korytarzu, czekając aż lekarz wyjdzie i coś powie na temat stanu zdrowia mojej córki, bo niestety szef nie pozwoli mi pracować w takim stanie.

* Oczami Liama *

Megii odeszła mówiąc, że idzie już pod salę. Po chwili i ja z Zaynem tam poszliśmy. Przejrzałem się czy jej gdzieś nie ma, ale ani śladu. W klasie też nic. Podszedłem do Nialla.
- Niall widziałeś gdzieś Megii?
- Yyy.. Tak. Weszła do sali. Pogadała z nauczycielem, on coś pokreślił w dzienniku u wyszła. - wyjaśnił w skrócie. Zdziwiło mnie jej zachowanie. Próbowałem się dodzwonić, ale nikt nie odbierał.
- Może poszła do domu? - Zapytał Zayn.
- Wątpię, a jak już to miała ważny powód. - odparłem.
- To sprawdźmy to.  - Wraz z Zaynem i Niallem zerwaliśmy się z lekcji i poszliśmy po Harrego. Poźniej w czwórkę ruszyliśmy pod dom Megii. Zapukałem, ale nikt nie otworzył. Zadzwoniłem na stacjonarny, ale nikt nie odebrał. Już nie wiedziałem co robić.
- Hm.. Nikogo nie ma w domu. Czyliii... - Przeciągnął Hazz
- Jej mama! - Nagle mnie olśniło. Wybrałem numer, pani Emily, z którą jeszcze wczoraj rozmawiałem.
- Hallo? - Usłyszałem zapłakany głos kobiety.
- Dzień dobry. Z tej strony Liam. Wie pani może gdzie jest Megii? - Zapytałem.
- Liam przyjedź do szpitala miejskiego. - Powiedziała pani Stoner i usłyszałem sygnał zakończenia rozmowy.
- Ej stary co się stało? - zapytał mnie Niall..
- Ona, ona, ona jest.. - zacząłem się jąkać.
- Ona jest... Gdzie?! - krzyknął Zayn.
- Ona jest w szpitalu - wymamrotałem. Wszyscy zrobili wielkie oczy.
- Ale jak to? Czemu? - spytał Harry.
- Nie wiem. Szybko jedziemy! - nagle się ocknąłem. Zadzwoniliśmy po Louisa, który już po chwili podjechał i razem zajechaliśmy do szpitala. Wbiegłem do budynku i jak najszybciej ruszyłem szukać sali, w której była moja koleżanka. W końcu ujrzałem znajomą mi postać.
- Proszę pani! - krzyknąłem i podbiegłem do kobiety.
- Boże Liam, dobrze że jesteś. - oznajmiła. Po chwili doszli do nas chłopacy.
- Co jej się stało?! - zapytałem cały zdyszany.
- Nie wiem Przyszłam do domu i robiłam obiad. Nagle usłyszałam jakiś huk w przedpokoju. Poszłam sprawdzić co się stało. Weszłam do pomieszczenia i ujrzałam leżącą na ziemi Megii. Była cała zakrwawiona i posiniaczona. Nie wiem  co się stało! - rodzicielka rozpłakała się jeszcze bardziej i wtuliła w najbliżej jej stojącego Harrego.
- Liam. Mogę Cię prosić na chwilę? - pytanie zadał Zayn. Kiwnąłem tylko głową i odeszliśmy na bok.
- O co chodzi? - zapytałem.
- Pamiętasz jak wracałeś z sekretariatu i Cię zawołałem? - zapytał.
- No tak.
- To przed tym Megii zaczepiły jakieś plastiki. No i zainterweniowałem, ale Ona zabroniła mi Tobie mówić. Jeszcze za nim jedna z nich odeszła powiedziała, że Meg pożałuje. - wyjaśnił mi w skrócie.
- Że co kurwa?! - krzyknąłem tak, że wszyscy się na nas spojrzeli. - Czyli podejrzewasz, że to one? - zapytałem. Cholera! Że ja nie mogłem z nią zostać.
- No chyba tak. - stwierdził. Po tym wypowiedzianym przez Zayna zdaniu skierowałem się z powrotem do przyjaciół i pani Stoner, która nadal była zapłakana. Siedzieliśmy na tym korytarzu z dwie godziny. W końcu z sali wyszedł lekarz.
- Szefie i co z moją córką? - Załkała mama Megii.
- Miała wewnętrzny wylew krwi w brzuchu. Zajęliśmy się tym i już jest wszystko dobrze. - Zakomunikował. - A Ty Emily się nie martw. Weź sobie tydzień urlopu jak ona tylko stąd wyjdzie.
- Dziękuję Tommi. - Kobieta przytuliła się do mężczyzny.
- Młoda na razie jeszcze się nie wybudziła. Więc jak coś to możecie do Niej wejść. - Dodał lekarz i po chwili odszedł w nie znanym mi kierunku... Wraz z mamą Megii weszliśmy do środka. Kobieta usiadła na stołku obok łóżka, a ja przysiadłem okrakiem na łóżku obok dziewczyny. Jej mama trzymała ją za rękę, a ja głaskałem delikatnie po głowie. Nagle Megii zaczęła się rzucać po łóżku, puls strasznie spadł, a maszyna, do której była przypięta zaczęła wydawać jego ciągnące się pikanie. Z ust starszej kobiety wydał się gromki pisk, który po chwili pohamowała i wysłała mnie po pielęgniarki.

* Oczami Emily *

To jest ta chwila. Chwila mojego życia. Życie mojej córki jest w moich rękach. Wysłałam Liama po pomoc, a sama złapałam za kitel i włączyłam maszynę dotleniania. Założyłam Megii maskę tlenową i rozpoczęłam reanimację. Po chwili przyszła siostra Benson i siostra Carter. Liam został na korytarzu, a my prowadziłyśmy wyścig ze śmiercią, która próbowała dopaść moją córkę...

* Oczami Megii *

Nic nie widziałam. Nie kontaktowałam. Zero. Ciemność. Nie wiem ile minęło sekundy, godziny czy dni. Po pewnym momencie usłyszałam czyjeś łkanie. Tak to moja mama. Ale to nie wszystko. Usłyszałam też głos jakiegoś chłopaka. Z początku nie mogłam go rozpoznać. Chwila! To chyba Liam. Nie wiem. Leżałam i nie wiedziałam co się dzieje. W pewnej chwili zaczęłam widzieć przed sobą obrazy....
_____________________________________________________________
A buu! Wyjeżdżam Wam z nowym rozdziałem. Straszne co? Dlatego tamten był taki krótki. Musiałam Was wprowadzić w tą oto fabułę, która się tu ukazała. Liczę, że nie zniechęcił Was ten rozdział. Moja wyobraźnia nie działa poprawnie więc cóż... Takie, takie dziwne jak ja to jest :D Nie będę się bardziej rozpisywać. Do zobaczenia w następnym rozdziale. <3 Baiiu ;* xxx
Zagadka 1: Czy Megii przeżyje?
Zagadka 2: Kogo widziała Megii / Co jej się śniło? Podpowiedź: Są to 3 osoby xD

P.S. Została dodana zakładka "Bohaterowie"