piątek, 31 stycznia 2014

Epilog + podsumowanie.

WAŻNA NOTKA NA KONIEC!!!


~*~



- Normalnie gorzej niż baba. - mruknęłam, gdy po raz kolejny pytałam Liama czy jest już gotowy.
- Eeee Panienkoooo... - nachylił się nade mną i dziabnął mnie palcem w policzek. - Sama jesteś kobietą. Pamiętaj, że to nie ja nas w to wkopałem. 
- Wcale nie musisz jechać... - Wyszczerzyłam się w uśmiechu. - Na pewno Jay i Maja się mną zaopiekują. Może spotkam się jeszcze z dawnymi koleżankami i kolegami. - specjalnie podkreśliłam niektóre słowa.
- Co proszę? - ałćć... Chyba się wkurzył.
- No nie zmuszam cię do wyjazdu, chyba że tak bardzo ci na tym zależy... - zacieszyłam się.
- Nie, nie. Pojadę z Tobą. - burknął jakby obrażony.
Już 15 minut później czekaliśmy na naszą podwózkę. Ogółem te dwa dni miło się zapowiadały...



~*~



- Co się dzieje? - zapytałam obudzona.
- Nic kochanie. Po prostu wjechaliśmy na wyboistą drogę. - szepnął uspokajająco Li. 
Spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu, wyglądał na zaniepokojonego. 
- Naprawdę, nic się nie dzieje. - potarł knykcie moich palców w geście dodania otuchy. - Możesz iść dalej spać.
- Na serio? - wolałam się upewnić. W powietrzu wisiało coś złego.
- Na pewno. - odparł i uśmiechnął się do mnie w ten sposób, w jaki tylko on potrafi.
- Wierzę Ci... - szepnęłam i wtuliłam się w jego ramię. Chłopak odgarnął mi niesforne loki z twarzy i pocałował w czoło, po czym zapatrzył się w jakiś odległy mu punkt za szybą. Wyboje stawały się coraz to większe, deszcz zaczął dzwonić o szyby, a auto jakby zaczęło się kiwać na boki. Momentalnie się wyprostowałam i błagalnym wzrokiem spojrzałam na Payne'a. Nawet nie wiem kiedy, przytulił mnie mocno do siebie i szepnął do ucha ciche "Przepraszam". Po chwili poczułam mocne szarpnięcie i kątem oka widziałam, jak samochód niekontrolowanie jedzie w dziwnym kierunku. Chyba się rozbiliśmy, bo sekundy później straciłam przytomność... Czy to właśnie tak ma się skończyć?



Podsumowanie opowiadania:








Od autorki: Cóż... Opowiadanie nie wyszło, tak jak chciałam, ehhh... ;/ Niestety, ale druga klasa gimnazjum jednak jest cięższa od pierwszej ;___; Dlatego postanowiłam tak: Jak większość z was wie, będzie druga część. Będzie ona pod nazwą: "Już nic nie będzie takie samo". Nowa strona już w sumie jest gotowa. Szablon też, ale muszę jeszcze skończyć tamtejszy zwiastun i prolog ;) Szybko się z tym uporam, mam nadzieję ;3 Co do publikowania. Rozdziały będą dodawane, gdy będę miała napisany jeden lub dwa na przód, gdyż czasem jak nie będę miała czasu (co jest możliwe) dodam ten gotowy. Link pojawił się na grupie na Facebooku. Zapraszam do grupy, jak coś.

A teraz chciałam podziękować. Za wszystkie komentarze, wyświetlenia, ciepłe słowa otuchy. Za wszystko... Dziękuje i mam nadzieję, że będziecie ze mną w następnej części historii Megii i Liama. Postaram się nie nawalić i liczę także na małą pomoc z waszej strony ;D Zapraszajcie znajomych do czytania i sami o mnie nie zapomnijcie, haha :D Dziękuje <3 Kocham was ;* xoxox

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 24 " Z chęcią pojadę z Tobą "

Z mojego świata wyrwał mnie dźwięk budzika. Nie otwierając oczu wyłączyłam namacalnie ten cholerny dzwonek i próbowałam z powrotem wtulić się w Liama, który powinien leżeć koło mnie. No właśnie powinien... Automatycznie uniosłam zaspane powieki i zeskanowałam otoczenie wokół mnie. Nic. Nie było go. Za to do moich nozdrzy uderzył zapach jajecznicy. Zapewne Li robi śniadanie. Leniwie się przeciągnęłam i spojrzałam na zegarek. Godzina dziewiąta osiemnaście. Długo nie spałam. Skoro dzisiaj sobota to czemu  mój budzik zadzwonił? Wzięłam szybko do ręki telefon i chciałam sprawdzić spis ostatnich połączeń, gdy mój telefon znowu zadzwonił.      Babcia dzwoni...     Nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
- Halo? - zapytałam jeszcze lekko zaspanym głosem. 
- Megii? Wnusiu tutaj babcia. - po drugiej stronie słuchawki usłyszałam ten ciepły głos staruszki.
- Cześć babciu. Jak tam u Ciebie? - zapytałam z grzeczności.
- Bardzo dobrze. Dziękuje, że pytasz. - odparła.
- A jak trzyma się Oliver? - dwa lata po śmierci taty zmarł też mój dziadek. Babcia bardzo to przeżyła, ale od kilku lat towarzyszy jej Oliver - bliski przyjaciel dziadka. 
- Też świetnie. Nadal prowadzimy sklep z pamiątkami, a pomaga nam jego wnuczek Jay i Maja. - oznajmiła kobieta z entuzjazmem. Maja..? Maja..? Coś mi się kojarzy. No przecież! Jak ja mogłam zapomnieć. Maja to wnuczka przyjaciółki mojej babci. Jak byłam mała i przyjeżdżaliśmy do babci to się bawiłam właśnie z Majką. Ciekawe co u niej? Pamiętam, że za malucha byłyśmy nierozłączne. W ogóle to ona mnie jeszcze pamięta?
- Wracając kochana. Zadzwoniłam, aby się zapytać czy nie miałabyś ochoty odwiedzić starej babuni? Stęskniłam się za Tobą maleńka, a Jay z Mają jadą dziś do Londynu po dostawę dla nas i pomyślałam czy nie zabrałabyś się z nimi na weekend? - zaśmiałam się cicho pod nosem na jej słowa. 
- Oczywiście babciu. Z chęcią. - odpowiedziałam od razu. - W sumie zależy też czy mama się zgodzi.
- Oto się nie martw już z nią rozmawiałam. - oznajmiła. W głowie miałam jeszcze jeden powód, aby nie jechać.
- Babciu, a mogłabym wziąć kogoś ze sobą? - zadałam dosyć proste pytanie.
- Tego twojego chłopaka? - zapytała się, po czym z jej ust wydobył się cichy chichot nie dostając przez chwilę żadnej odpowiedzi z mojej strony. - Mama mnie uprzedziła, że pewnikiem nie będziesz chciała go zostawić. Oczywiście, przyjedź z nim. Z chęcią go poznam. 
- Ummm... Okej, a o której dokładnie Maja będzie z tym chłopakiem? - spytałam nieśmiało, a w tym samym czsie do pokoju wszedł uśmiechnięty Li z tacą w ręku, na której znajdował się talerz z jajecznicą i sokiem jabłkowym. Spojrzał na mnie pytająco, unosząc jedną brew. Przyłożyłam palec do ust, dając mu znak, że ma być cicho, na co kiwnął głową.
- O 14 będą u Was pod domem. Podałam im adres. Bądźcie gotowi. Jutro Oliver i ja was odwieziemy. 
- Dobrze babciu. Na pewno będziemy gotowi. Do zobaczenia. Buziaki.- powiedziałam i się rozłączyłam.
- Babunia dzwoniła? - chłopak zapytał lekko rozbawiony.
- Taaak... - odparłam ziewając ospale.
- Mam śniadanko dla Ciebie. - zaśmiał się lekko pod nosem i usiadł obok mnie na łóżku i podał mi tacę z jedzeniem.
- Mwaah! Dziękuje Kreciku. - cmoknęłam go w policzek i wzięłam się za pałaszowanie. - Masz jakieś plany na ten weekend? - zapytałam połykając kolejną porcje jedzenia.
- Nie, nie mam.
- To już masz. - zachichotałam widząc jego reakcje.
- W coś ty mnie wrobiła? - zapytał podejrzliwie przymrużając oczy.
- No bo babcia mnie do siebie zaprosiła, a ja nie chce jechać tam sama. - dodałam szeptem spuszczając głowę. Wiedziałam, że to go może skruszy. Tak wiem jestem mądra.
- Ejjj, nic się nie stało. Z chęcią pojadę z Tobą. A o której jedziemy?
- Em... Jeśli dobrze pamiętam o czternastej mamy być gotowi. - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Okej to się zbierajmy, bo ja muszę jeszcze skoczyć do siebie do domu. - odparł z uśmiechem.
- Zgoda.
_______________________________
Taki króciutki, ale chciałam go dokończyć, gdyż następny pojawi się już epilog. :c Nie będę się rozpisywać, więc życzę miłego tygodnia, bo juto do szkoły żabcie :33

niedziela, 20 października 2013

Emmm... Halo?

Dobry...

Pojawiam się tu po ponad dwu miesięcznej nieobecności. Tak, bez rozdziału. Chciałam oficjalnie napisać, że zakańczam działalność bloga. Napiszę epilog, ale zapewne nikt go nie przeczyta ;x 

Jeśli jednak ktoś tu jeszcze jest, to chciałam wytłumaczyć powód:

Otóż odkąd mnie nie ma - nikt, zupełnie nikt nie napisał, ani nie zapytał co się dzieje. Tylko moja przyjaciółka mnie nachodziła ;d 

Dodałam kontakt do mnie. Śmiało mogliście napisać. Nie mam nikomu tego za złe, że tego nie zrobił, ale to dało mi jasno do zrozumienia, że nikt nie chce już czytać moich bazgroł ;P Smutno mi, że muszę opuszczać tutejsze miejsce, ale niestety... Życzę każdemu udanego roku szkolnego. Pozdrawiam, Gosiaaax3







sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 23 " Jestem w bajowym świecie. "

- Dobrze babciu. Wrócę za niedługo. - powiedziałam do staruszki.
- A może przejdziesz się z kimś?
- Nie babciu. Przecież to tylko zwykły spacer. - odparłam z uśmiechem na ustach. Założyłam na swoje nogi trampki i wyszłam. Te wakacje były całkiem inne. Zdarzały się różne przedziwne rzeczy. Szłam przed siebie, próbując doszukać się sensu, w tej czynności. Doszłam nad rzeczkę. Siadłam na mostku i wpatrywałam się w taflę wody. Przejechałam po niej ręką i oglądałam wodę, która marszczyła się pod moim dotykiem. W pewnej chwili nadeszła mnie chęć wykąpania się w tej wodzie. Bez namysłu rozglądnęłam się w obydwie strony mojej osi, po czym zanurzyłam się w przeźroczystej cieczy. Czułam się w tej wodzie jak ryba. Dosłownie. Nurkowałam, pływałam i robiłam jeszcze inne rzeczy bez problemu. Jakbym od małego się tego uczyła. Nagle usłyszałam śmiechy dzieci. Postanowiłam nie pokazywać się, aby nie poszły w moje ślady. Zanurzyłam się na chwilę dopóki szmery i wszystkie inne odgłosy nie ucichły. Sama się zdziwiłam, że mogę tak długo wstrzymać oddech pod wodą. Powoli się wynurzyłam. Dopłynęłam do brzegu i przetarłam oczy, aby lepiej wszystko widzieć. Rozejrzałam się wokół siebie. To nie było to samo miejsce. To nie były okolice Walsall - rodzinnego miasteczka babci Rose. To był świat... Bajkowy świat. Rozglądnęłam się po okolicy z nadzieją, że coś lub ktoś przykuje moją uwagę i wyjaśni co tu się dzieje. Wstałam i przeszłam kawałek przed siebie. Zorientowałam się po chwili, że moje ubrania są suche. Zdziwiona znowu obróciłam się kilka razy wokół własnej osi, aby sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi. W pewnej chwili w oddali ujrzałam dwie mniejsze postacie. Co najdziwniejsze jedna była żółta z czerwoną koszulką, a druga różowa. Nie wiem czemu, ale nagle opanował mnie strach. Schowałam się za najbliższym drzewem z nadzieją, że zaraz mnie ominą. Tak się nie stało. Przysłuchiwałam się ich głosom.
- Miodek, miodek, miodek, miodek. Jak ja lubię miodek. - podśpiewywała pod nosem jedna z postaci.
- Kubusiu, co ja mam zrobić? - zapytał niski głosik.
- Ale z czym, Prosiaczku? - odparł niczym nie zadziwiony ów Kubuś. 
- Chwila, chwila. - szepnęłam pod nosem. Jestem w bajowym świecie. Wokół mnie jest las i różne zwierzątka. Czyżbym znalazłam się w stumilowym lesie? Kubuś Puchatek i Prosiaczek, różowa i żółta postać? Wyjrzałam zza drzewa z nadzieją, że dowiem się choć trochę o co tu chodzi. 
- Aaa ! - pisnął Prosiaczek widząc mnie i schował się za Puchatkiem. Miałam rację to były postacie bajkowe. - K.. Kim... Kim ty jesteś? - zapytał drżącym głosem.
- Spokojnie Prosiaczku. - uśmiechnęłam się pocieszająco. - Nie wiem co tu robię, ani skąd się tu znalazłam, ale wiem, że jestem zagubiona...
- Co się stało? - zapytał Puchatek.
- Nie wiem Kubusiu. Byłam w Walsall, siedziałam na mostku nad rzeczką, kiedy naszła mnie ochota pływania. Zanurzyłam się w tej wodzie i wynurzyłam w tym świecie. U was. Nie wiem co zrobić, aby z powrotem znaleźć się u siebie. 
- Ja ci pomogę, jeśli ty mi też... - szepnął Prosiaczek.
- Oczywiście Prosiaczku. - odparłam z uśmiechem. - W czym ci pomóc?
- Pomóż mi przezwyciężyć strach. Żeby moje lęki zniknęły.
- Zgoda. - I wzięłam się za pomoc. Próbowałam różnych metod. Starałam się, aby mógł robić wszystko, czego się boi. Nie udało się. Jak to ujął :   " W życiu nic nie jest normalne... "
- Nie wiem już co zrobić. - powiedziałam do niego szeptem. - Nie dam rady. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Ważne, że miałaś chęci. I wiesz co? Teraz ja spróbuję pomóc Tobie. - oznajmił z lekkim uśmiechem na twarzy. Poszliśmy na ten mostek. Robiliśmy różne rzeczy. Tak samo próbowaliśmy. Nic nie wyszło... W końcu siadłam zrezygnowana na mostku i spoglądałam na wodę. Ujarzałam... Ujrzałam mój świat. Walsall. Patrzyłam na ten obraz zadziwiona. Miałam nadzieję, że ogarnę o co chodzi.
- To jest ta chwila. Chwila, w której możesz wrócić do siebie. I jeśli teraz skoczysz, zrobię to samo. Przezwyciężę swoje lęki. - odparł cicho.
- Naprawdę? - zapytałam.
- Naprawdę - uśmiechnął się do mnie. Podszedł do mostu i spojrzał w dół. Cofnął się kilka kroków i zrobił rozbieg.
- Życie jest piękne!! - krzyknął Prosiaczek skacząc z mostu. Chlupnął do wody i po chwili się wynurzył. Przezwyciężył strach. Zrobił to, a ja zrobiłam to samo. wskoczyłam do wody zaraz za nim i wynurzyłam się w rodzinnym miasteczku babci. Stanęłam na pomoście i spojrzałam znowu w taflę wody. Ujrzałam tam Kubusia i Prosiaczka. Uśmiechniętych. Sama z uśmiechem na twarzy ruszyłam do domu. Nikomu o tym nie powiem. To będzie moja mała tajemnica...
______________________________________________
Heej :3 Rozdział dodany. Tak inny niż wszystkie. To był sen Megii. Będzie on miał znaczenie w następnym rozdziale ; ) Mam nadzieję, że się podoba ^^ Zapraszam was do grupy na Facebooku, która jest przeznaczona temu blogu ; ) Link w poprzednim rozdziale ;>> Życzę dobrej nocy każdemu ;** Branoooc <3 

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 22 " Jeśli mnie kochasz, musisz mi uwierzyć. "

- Emm... To my się na chwilę ulotnimy. - stwierdził Hazz i wypchał Liama z mojego pokoju.
- Córciu... - zaczęła mama, ale jej przerwałam. 
- Nie mamo, posłuchaj mnie. - skinęła głową i siadła na łóżku. - Przepraszam cię za moje zachowanie. Może i nie powinnam się tak zachować, ale nie często się dowiaduje o takich rzeczach. Jeszcze do tego oddaliłyśmy się od siebie. Już nie pamiętam kiedy ostatnio normalne ze sobą rozmawiałyśmy czy oglądałyśmy jakiś film. Niby jestem już dorosła, ale ja cię potrzebuje. Nie chcę cię stracić tak jak taty. Chcę żebyś do mnie wróciła... - powiedziałam, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Spojrzałam kontem oka na rodzicielkę i zauważyłam, że w jej oczach też pojawiły się świeczki.
- Przepraszam, córciu ja cię naprawdę przepraszam. Nie myślałam o tym. Byłam tak przejęta tym awansem i pracą, że nie sądziłam nawet, że aż tak mogę cię skrzywdzić. Jaa... Przepraszam. - oznajmiła i spuściła głowę.
- Mamo?
- Tak? - zapytała.
- Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz. Obiecaj, że zawsze będziesz przy mnie... - szepnęłam.
- Obiecuję kochanie. - odparła i mnie przytuliła. - Już wszystko będzie dobrze...


* Kilka dni później *

Od dnia, w którym pogodziłam się z mamą wszystko było dobrze. W szkole też dobrze mi idzie. Ponoć w tutaj ciężka nauka od drugiego semestru się zaczyna. Jak dobrze. Wracałam właśnie z przerwy obiadowej, gdy zaczepiła mnie jakaś dziewczyna.
- Ejjj Ty ! - krzyknęła na mnie.
- Ja? - zapytałam zdziwiona. Nie znałam jej w ogóle.
- Tak, ty! To przez ciebie nie możemy być z Liamem szczęśliwi! - cały czas miała podniesiony ton głosu.
- Że.. Że co? - cała zdziwiona zadałam jej pytanie.
- A to ! - rzuciła na stół, który stał obok nas jakieś zdjęcia. Rzuciłam na nie okiem, ale po chwili tego pożałowałam.
- Co to ma być? - kolejne pytanie padło z moich ust.
- To co widzisz. Nasze wspólne zdjęcia. Teraz nawet nie możemy normalnie ze sobą być, bo wszystko psujesz. - powiedziała widocznie dumna ze swoich słów. Moje oczy zaszły łzami, które po chwili poleciały po moich policzkach. Wzięłam do ręki jedno ze zdjęć i ostatni raz spojrzałam na nie. Zdjęcie, na którym był mój jej Liam. Rzuciłam tacę ze śmieciami na ten sam stół i biegłam przed siebie. Miałam zamiar uciec z tej szkoły. W pewnym momencie na kogoś wpadłam. Szlak musiał trafić, że na Zayna, obok którego kawałek dalej stał Li.
- Megii co się stało? - zapytał mój przyjaciel.
- A dajce wy mi wszyscy święty spokój!!! - krzyknęłam i wyrwałam się z jego objęć. Biegłam dalej. Nie miałam wyznaczonego celu. Byleby uciec jak najdalej stąd. Nie wiem ile tak biegłam. W pewnej chwili zabrakło mi sił. Rozejrzałam się wokoło i spostrzegłam, że jestem w jakimś parku. Siadłam pod drzewem i płakałam. A już miało być wszystko w porządku. Czemu moje życie nie może się w końcu ustatkować? Czemu?


* Oczami Liama *

Stałem z Zaynem i rozmawiałem, aż podszedł do mnie Nick. Odszedłem na chwilę od przyjaciela i rozpocząłem rozmowę z chłopakiem na temat pożyczenia mu zeszytu od biologii. Już miałem wracać do Zii, kiedy usłyszałem krzyk Megii.
- A dajcie wy mi wszyscy święty spokój!!!
- Ejj co się stało? - zapytałem podbiegając do przyjaciela i spoglądając na uciekającą dziewczynę.
- Nie wiem. Jest cała zapłakana i nie chciała mi nic powiedzieć. - odparł zmieszany.
- Coś musiało się stać. - szepnąłem pod nosem i biegłem w tą samą stronę co Megii. Nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Przeszedłem całą dzielnicę. Wszystkie zaułki, wszystkie miejsca, które znała moja dziewczyna. Zadzwoniłem do jej mamy, czy aby dziewczyna nie jest w domu. Nie było jej... Poprosiłem panią Stoner o telefon jeśl ona wróci. Zacząłem przeszukiwać kolejne okolice. Nadal ani śladu. Około dwudziestej zaczęło się ściemniać, a ja nadal jej nie znalazłem. W pewnym momencie wszedłem do jakiegoś parku. Rozglądnąłem się i ze zmęczenia usiadłem na ławce. Ukryłem twarz w dłoniach i uroniłem kilka łez.
- Megii gdzie jesteś? - szepnąłem załamany sam do siebie. Po chwili usłyszałem szloch. Podniosłem automatycznie głowę i spojrzałem wokół siebie. Nikogo nie widziałem, ale nadal słyszałem ten szloch. Wstałem i przeszedłem kawałek dalej. Szedłem w stronę tego dźwięku. W końcu mogłem ujrzeć jakąś dziewczynę pod drzewem. Chwila... To Megii! Bez namysłu podbiegłem do niej i rzuciłem się jej na szyję.
- Boże znalazłem Cię ! - krzyknąłem z radości. Ze szczęścia, aż moje policzki przyozdobiły łzy.
- Odejdź. - usłyszałem jej słaby głos. - Odejdź ode mnie i zostaw mnie w spokoju! - podniosła natychmiastowo ton.
- Myszko co się stało? - zapytałem zdziwiony.
- Ty się pytasz co się stało?! - nadal była wściekła, ale po chwili wszystkie emocje opadły. - Skrzywdziłeś mnie, zraniłeś. Tak bardzo żałuję, że cię poznałam i tak bardzo żałuję, że cię pokochałam. - oznajmiła, a jej głos załamywał się z każdym słowem. Nóż. Czułem się jakbym dostał nożem w samo serce.
- A, a, ale co się stało? - zapytałem. Tym razem łzy spływały nie ze szczęścia.
- Stało się to. - rzuciła we mnie zdjęciem wstała i chciała odejść. Spojrzałem na pogniecione zdjęcie, które ukazywało mnie i Lexie - moją byłą. Nie mogłem uwierzyć. Złapałem Megii za nadgarstek próbując ją przy sobie zatrzymać.
- Co ci nagadała? - zacisnąłem oczy, aby łzy się nie wydostały i zapytałem szeptem w jej usta.
- Powiedziała mi to czego od ciebie się nie dowiedziałam. - syknęła.
- Co ci nagadała?! - podniosłem na nią ton, a łzy teraz lały się ciurkiem po moich policzkach.
- Powiedziała, że przeszkadzam wam w drodze do szczęścia. Powiedziała, że tworzycie wspaniały związek. Wystarczy?! - też podniosła ton, a po chwili jej ciało zadrżało. Automatycznie ją przytuliłem. W końcu było po dwudziestej i robiło się coraz zimniej.
- Wierzysz w to? - zapytałem już ciszej spoglądając w jej oczy.
- Ja sama nie wiem...
- Daj mi to wytłumaczyć proszę... - szepnąłem. Spojrzała na mnie i kiwnęła głową. Usiedliśmy na pierwszej lepszej ławce. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem.
- To nie tak. To co ona ci powiedziała to nie prawda. Z Lexie byłem jeszcze przed związkiem z Danielle. Rozstałem się z nią, ponieważ była nieprzewidywalna. Robiła wszystko, abym się jej przyporządkował. Musiałem ją kryć przed rodzicami, ponieważ ćpała. Próbowała mnie też w to wciągnąć, ale się nie dałem. Kiedyś jak powiedziałem jej, że nie pomogę jej ukryć się przed rodzicami, wzięła nóż i się pocięła. Wszystkim nagadała, że ja jej to zrobiłem. Na szczęście policja sprawdziła nóż i nie było tam moich odcisków palców. Nie mogłem wytrzymać jej zachowania. Trafiła do szpitala psychiatrycznego. Już więcej jej nie spotkałem. Musieli ją wypuścić. Ja cię nigdy bym nie skrzywdził. Megii ja cię kocham. - powiedziałem.
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - zapytała cicho.
- Jeśli mnie kochasz, musisz mi uwierzyć. Jeśli mi ufasz, twoje serce samo wie, że nie kłamię... - odezwałem się cicho. - Kochasz mnie?
- Kocham... Kocham Cię głupku i wierzę ci.
- Przepraszam cię za to wszystko. Wybaczysz  mi? - zapytałem. Ona nic nie odpowiedziała tylko wpiła się w moje usta. Uśmiechnąłem się przez pocałunek. - Wracajmy do domu. Zimno się robi. - dodałem zadowolony i wstałem.
- Ja też przepraszam. Przepraszam, że jej uwierzyłam. - oznajmiła spoglądając mi w oczy.
- Nie masz za co przepraszać. Kocham Cię.
- Ja ciebie też. - przytuliła się do mnie. Poczułem jak jej ciało zadrżało z zimna. Zdjąłem z siebie bluzę i ją okryłem. - Tobie będzie zimno.
- Ale przeze mnie teraz ty marzniesz. - zaśmiałem się. Wróciliśmy do domu po dwudziestej drugiej. Daleka jest droga z prawie końca miasta. Jej mama jak ją zobaczyła, uradowała się, że jej nic nie jest. Podziękowała mi, że ją odnalazłem.
- Liam może zostaniesz na noc? Jutro macie wolne... - powiedziała pani Emily.
- Nie będę robił kłopotów. - odparłem zmieszany.
- Zostań, proszę. - usłyszałem za sobą szept Megii.
- Dobrze, zostanę. - nie wiem, jak ona to robi, ale na jej widok moje zmysły nie pracują normalnie. Dziewczyna dała mi moje ciuchy, które zostawiłem u niej ostatnio i poszedłem się wykąpać. Jak wróciłem do jej pokoju, dziewczyna już leżała w łóżku i zasypiała. Położyłem się koło niej i ucałowałem ją lekko w głowę. Odwróciła się w moją stronę i wtuliła we mnie.
- Dobranoc Megii. - szepnąłem cicho. - Śpij dobrze kochanie...
_______________________________________________
Powracaaaam ! ! ^^ Przepraszam, że mnie nie było, ale jak mówiłam byłam nad morzem. Wiecie co?! Mam wenę *.* Takie pomysły mi po głowie chodzą <33 Ponieważ rozdziały są dodawane nieregularnie, stworzyłam grupę na Facebooku, na której będą dodawane posty na temat rozdziałów :) (https://www.facebook.com/groups/415620408550153/) Jeśli ktoś chce być informowany zapraszam do tej grupy. Jakby co, ja to Gosia Piotrowska :) Mam nadzieję, że się podoba ten rozdział? ;>> Specjalnieeee długii ^^ Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ;** Buziaaa ;** <3 xx

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 21 " Moje serce nie funkcjonuje normalnie "

* Oczami Liama *

Harry cały czas stał przy oknie i spoglądał przez nie. Podszedłem do niego i go przytuliłem.
- Będzie dobrze. - szepnąłem.
- Ale jak, Liam? Jak? - zapytał widocznie bliski płaczu. 
- Po prostu... Przecież jesteśmy z tobą. Zawsze byliśmy i zawsze będziemy.
- Dziękuje. - przytulił mnie. Odwzajemniłem gest.
- To co teraz zrobisz? - do naszych uszu doszedł głos Zayna.
- Tak się zastanawiałem i stwierdziłem, że wy jesteście moją rodziną. Mama od lat wychowywała mnie w kłamstwie i zapewne, gdyby nie ten incydent nigdy bym się nie dowiedział o tym. Panią Emily i Megii znamy od jakiś 2 miesięcy, a też nie są nam obojętne. Rozumiemy się przecież świetnie. I wiecie co? - tu zrobił chwilę przerwy. - Cieszę się z tego co się stało. Bo w końcu znalazłem osoby, które mnie rozumieją. - nagle cały smutek uleciał i w naszego przyjaciela wstąpił optymizm.
- Cieszymy się. - powiedzieliśmy równo z Zaynem.
- A teraz może powiedz to Emily? Bo jakby nie patrzeć to twoja ciotka. - zaśmiałem się. Harry skinął głową i poszedł do mamy Megii. Kobieta ucieszyła się na słowa Harrego i przytuliła do siebie chłopaka. Posiedzieliśmy jakąś godzinkę wspólnie, aż w końcu postanowiłem wrócić do mojego Aniołka. Obiecałem jej, że będę...

* Oczami Megii *

To wszystko jest jakieś chore. Ta cała sytuacja jest chora. Rodzice od małego mnie okłamywali, a jeden z moich przyjaciół okazuje się moją rodziną. Zdziwiło mnie to, że tym razem nie przyśnił mi się tata. W sumie jakby się tak zastanowić, to może z tego powodu, że do niego też mam taki jakby żal? Już sama nie wiem. Budząc się słyszałam cichy śpiew i brzdąkanie gitary. Otwierając oczy ujrzałam Liama. Jakby zadowolony grał sobie na ów instrumencie. Leniwie się przeciągnęłam i zakryłam twarz dłońmi. Znów uderzyły mnie słowa mamy. Po chwili poczułam jak koło mnie siada mój chłopak.
- Będzie dobrze. - szepnął głaszcząc mnie po włosach.
- Nie wiem co mam robić. - cicho westchnęłam. Nie miałam już siły na płacz.
- Posłuchaj serca. Co ci mówi? - zapytał.
- Moje serce nie funkcjonuje normalnie. - odpowiedziałam.
- Dlaczego? - wyprostowałam się i spojrzałam na Liama. Siedział po turecku. Siadłam wygodnie i na chwilę się zamyśliłam.
- Boję się. Boję się, że z tego wszystkiego stracę jeszcze mamę. Już teraz rzadko się widujemy. Ja wychodzę do szkoły, a jak wracam to jej nie ma, bo musi iść do pracy. - odparłam po namyśle.
- Ona cię kocha. Nie pozwoli sobie ciebie jej odebrać. - oznajmił.
- Ale Harry będzie w tym wszystkim zagubiony. Będzie musiała mu pomóc. O mnie zapomni.
- Właśnie, że nie! Harry się cieszy. Cieszy się, że w końcu znalazł rodzinę. I zacytuję: "Cieszę się z tego co się stało. Bo w końcu znalazłem osoby, które mnie rozumieją." - Li próbował przybrać głos taki sam jaki ma Hazziu. Co nie powiem nieco mnie rozbawiło.
- Dziękuje. - szepnęłam.
- Za co? - spytał zaskoczony.
- Za to, że jesteś przy mnie. - przytuliłam do siebie chłopaka, po czym spojrzałam mu w oczy.
- Ja ciebie też kocham myszko. - Li nachylił się nade mną i skradł mi pocałunek, który odwzajemniłam. Nagle do pokoju ktoś wparował.
- Uuuu... Gorzko, gorzko, gorzko! - lokers zaczął się drzeć na nasz widok.
- Odwal się Styles. - mruknął Liam.
- Ale to takie słodkieeeeee... - chłopak zrobił maślane oczka.
- Uważaj żeby ci nie stanął. - burknęłam niezadowolona. Musiał wejść właśnie w tym momencie? Grrrr...
- Spokojnie siostrzyczko. - uniósł ręce w geście obronnym. - Mam już kogoś innego na oku. - dodał i w tym czasie do pokoju weszła moja mama...
__________________________________________
Hejjaa ;** Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale zabrakło mi czasu ;c Wczoraj miałam urodziny i przyjechał dziadek <3 A teraz taka ważna wiadomość. 24 jadę nad morze z wujkiem i ciocią. Nie będzie mnie przez tydzień, ale nie martwcie się! Mam już kolejne pomysły i może we wtorek coś dodam. :) Nie zapomnę o was <3 Więc do zoba, buźkaaaa ;***** <3 <3 xx

P.S. Jak się podoba rozdział? :) Piszcie w komentarzach ;)

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 20 "Moja mama nie żyje, a wy jesteście moją rodziną."

- Mama? - zapytałam zdziwiona.
- Tak córciu. Słyszałam wszystko i Harry... - tu zwróciła się do chłopaka - Wszystko się wyjaśni, już za chwilę. - wszyscy stali zdezorientowani nie wiedząc co zrobić. 
- Mamo, o co chodzi? - zapytałam przerażona.
- Posłuchajcie uważnie. - zaczęła - Megii, pamiętasz jak opowiadałam ci o Kate? - spytała.
- Kim jest Kate? - pytanie padło z ust Liama.
- Kate to moja siostra, ciotka mojej córki. Zmarła jak Megii miała roczek. - wyjaśniła.
- I co ciocia ma z tym związane? - nie wiedziałam o co chodzi.
- Ta sprawa jest związana z Harrym. Mówię to głównie jemu i tobie córciu. - oznajmiła.
- Zaczynam się bać. - dodał Hazz.
- Ciocia zmarła na porodówce. Urodziła chłopca, ale jej organizm tego nie wytrzymał. Jeszcze zanim całkowicie odpłynęła poprosiła mnie i twojego tatę, abyśmy się nim zaopiekowali i kazała nam nadać mu imię Harry. Niestety, nie mieliśmy odpowiednich warunków. Mieszkaliśmy wtedy jeszcze całą trójką u moich rodziców, w jednym pokoiku. Tato też był bez pracy. Do tego jeszcze musieliśmy zorganizować pogrzeb. - samotna łza spłynęła jej po policzku.
- Mamo? Do czego ty zmierzasz? 
- Eh... Nie mieliśmy jak zaopiekować się Harrym więc oddaliśmy go do adopcji. Prawdopodobnie to właśnie ty jesteś tym małym chłopcem. - ostatnie zdanie skierowała w stronę mojego przyjaciela, a może brata? Już sama się w tym pogubiłam. - Naprawdę przepraszam, że tak wyszło, ale...
-  Czyli moja mama nie żyje, a wy jesteście moją rodziną? - zapytał cicho.
- Na to wygląda. - odparłam oszołomiona. - Mamo! Jak mogłaś mi tego nie powiedzieć?! Jak mogłaś?! - zaczęła krzyczeć. W moich oczach wzbierały się łzy i uciekłam do swojego pokoju. Miałam tego wszystkiego dość.

* Oczami Liama *

Megii uciekła z płaczem do siebie. Nie dziwię jej się. Sam byłem zszokowany.
- Boże co ja narobiłam? - zapytała pani Stoner. Widać było, że jest jej ciężko. - Muszę iść z nią pogadać. Chłopcy błagam poczekajcie, a  zwłaszcza ty Harry. - oznajmiła i zniknęła na górze. Harry cały czas siedział w jednym miejscu i gapił się w ten sam punkt za oknem. Emily przyszła po 5 minutach. 
- Nie chce mnie widzieć. - szepnęła. 
- Proszę pani ja pójdę do niej. - dodałem i szybko ruszyłem na piętro. Podszedłem pod drzwi i słyszałem, że ona płacze. Zapukałem lekko.
- Odejdź mamo! - krzyknęła.
- Kochanie proszę otwórz, to ja. - powiedziałem z nadzieją, że jednak mi otworzy. Przez chwile panowała cisza, aż w końcu przerwał ją odgłos otwierającego się zamka. Otworzyła mi i z powrotem siadła na łóżku i zaniosła się płaczem. Siedziała przy zgaszonym świetle. Usiadłem koło niej i przytuliłem ją. Według mnie teraz najbardziej tego potrzebowała.
- Zostań ze mną, proszę... - wyszeptała tak cicho, że ledwo mogłem ją usłyszeć, po czym znowu zaczęła szlochać.
- Cii... Kochanie spokojnie. Wszystko się ułoży. - mruknąłem.
- Właśnie nie. - odparła.
- Prześpij się, później porozmawiamy.
- Ale obiecaj, że jak się obudzę, będziesz przy mnie.
- Obiecuje. - szepnąłem jej do ucha i położyłem się wraz z nią. Wtuliła się we mnie i próbowała zasnąć. Ja nie miałem na to ochoty. Przecież niedawno wstaliśmy. Nie jestem pewien, ale chyba po jakiś 15 minutach postanowiłem zejść na dół. Położyłem głowę mojej dziewczyny na poduszkach i po cichu wyszedłem z jej pokoju. Zszedłem na dół do salonu, w którym został tylko Harry, Zayn i pani Emily.

* Oczami Emily *

Nie sądziłam, że ta prawda kiedyś wyjdzie na jaw. Kiedy Kate zmarła każdemu było ciężko. Była wspaniałą kobietą. Niestety nie mieliśmy odpowiednich warunków do opieki nad Harrym, a w dodatku była jeszcze mała Megii. Ale szczerze, gdybym wiedziała, że do tego dojdzie powiedziałabym prawdę. Teraz Megii straciła do mnie zaufanie. To czego się boję najbardziej to, to że stracę Megii i Harrego. Przecież on też jest rodziną. Ale muszę mieć nadzieję i muszę wierzyć, że wszystko się ułoży...
_________________________________________
Muehuehuehue! Taki se tam pomysł ^^ Zdziwieni? ;>> Co powiecie na ten temat? Podoba wam się, że Harry jest rodziną Megii, czy raczej nie powinni być spokrewnieni? Mam nadzieję, że teraz więcej osób skomentuje, bo jednak jest tych 15 obserwatorów, a były tylko 3 komentarze ;c Możliwe, że teraz częściej będą dodawane rozdziały, bo wakacje ^^ Ale to też nie jest pewne, bo przyjechał brat z dziewczyną(18lat), która też jest Directionerką <3333 Tak więc życzę każdemu miłych wakacji i do zoba ;**** <3 xx

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 19 " My też jesteśmy z tobą. "

Obudziłam się wyspana, jak nigdy dotąd. Spojrzałam na Liama, który widocznie już nie spał, bo sam wpatrywał się w moje tęczówki.
- Dzień dobry księżniczko. - musnął lekko moje usta i uśmiechnął się do mnie.
- Cześć Kreciku - odwzajemniłam pieszczotę.
- Jak się spało? - zapytał nadal cały uśmiechnięty.
- Przy tobie świetnie. - powiedziałam i nagle po domu rozległ się huk. Spojrzałam na Liama i razem dosłownie zerwaliśmy się z łóżka i popędziliśmy na dół. Jak się okazuje ów hałas wyrządził Hazz. Spadł z kanapy na podłogę.
- Auuć... - mruknął niezadowolony.
- Nic Ci nie jest? - zapytał Liam.
- Dobrze mu tak. - fuknęłam bez namysłu. Obydwaj spojrzeli na mnie.
- A tej co? - zapytał Hazz. - I co ja w ogóle tu robię?
- Nic nie pamiętasz? - kolejne pytanie padło z ust Liama.
- No nic. - odparł stanowczo.
- Ale na serio? - znowu po pomieszczeniu rozległ się głos szatyna.
- A co miałbym pamiętać? - zapytał zdziwiony.
- Co miałbyś pamiętać? Co miałbyś pamiętać, hmm... - udałam zamyśloną. - Kurwa, Styles! Nawet nie wiesz jaką szopkę mi tu odjebałeś. Myślałam, że w psychiatryku wyląduję! - krzyknęłam na niego.
- Co ja takiego zrobiłem? - zapytał wystraszony, a mnie nagle dopadły wyrzuty sumienia.
- Megii, spokojnie. - dodał Liam.
- Przepraszam. - powiedziałam skruszona.
- Było aż tak źle? - zapytał Hazz.
- Słuchaj mnie uważnie. Powiem ci wszystko co robiłeś w skrócie jeśli ty zrobisz to samo. - oznajmiłam ze stoickim spokojem. Chłopak natomiast zgodnie pokiwał głową. Widać było w jego oczach ciekawość. - To więc tak... Spotkałam cię całkiem naćpanego i zalanego w parku. Żebyś nie miał większych kłopotów zabrałam cię do siebie. Zadzwonił do mnie Li, a ty zabrałeś mi telefon...
- Prawda. Słyszałem jakie cyrki odstawiałeś. - przerwał mi mój chłopak.
- No właśnie, a więc dalej. Opowiadałeś mi jakieś historyjki i odstawiałeś totalną szopkę. Później przyszedł Liam i pomógł mi cię ogarnąć, ale znowu zaczęło ci odwalać. Uciekałeś, uciekałeś, aż w końcu walnąłeś w słup i tak skończyła się ta zacna historia. - sprostowałam jak najkrócej. Chłopaka najwyżej zatkało.
- To co? Powiesz co cię skłoniło do takiego zachowania? - zapytał Li. Wtem w jego oczach zgasły te tańczące iskierki, na twarz Harrego wstąpiła niepewność, a po chwili wstyd, zawiść i wstręt. Mogłam to wyczytać z łatwością. Tylko nadal nie wiedziałam o co chodzi.
- Harry, spokojnie. Weź oddech i wyduś o z siebie. Jesteśmy z tobą. - dodałam starając go jakoś podnieść na duchu.
- Bo... Bo... Tu chodzi, o to że... - z początku nie wiedział jak to powiedzieć, aż w końcu wziął głęboki oddech. - Zadzwońcie po chłopaków. Chcę to powiedzieć raz, ale wszystkim. - dodał. Skinęłam głową w stronę Liama, a on złapał za telefon. Spojrzałam znów na Hazzia. Chłopak patrzył w okno ze smutkiem. Był zagubiony. Po jakiś 15 minutach zjawiła się reszta naszej paczki. Li opowiedział w skrócie o co chodzi.
- Ej młody co się stało? - zapytał Lou, kucając przy Harrym. Ten spojrzał na wszystkich, westchnął i obrócił się w naszą stronę.
- Jestem adoptowany... - powiedział cicho, ale tak, żeby wszyscy usłyszeli.
- Aaaa... A... Ale jak to? - zapytali Li, Lou i Niall jednocześnie.
- Eh... - chłopak wziął głęboki oddech i kontynuował. - Postanowiłem odwiedzić mamę i powiedzieć jej coś ważnego. Tak więc zrobiłem. Była bardzo szczęśliwa, gdy wtedy wszedłem do domu. Jak zwykle zaczęła pytać czy nie jestem głodny, jak minęła podróż etc. Skoro była taka zadowolona to postanowiłem wyłożyć wszystko na jedną kartę. I powiedziałem...
- Co? Harry co się jeszcze stało? - zapytał Louis, który był widocznie przerażony.
- Powiedziałem jej, że jestem biseksualny. - znowu nie powiedział tego aż tak bardzo głośno. Jakby bał się, że znowu coś się stanie. - I wtedy mama się wściekła. Powiedziała, że to nie do pomyślenia, że nie tak mnie wychowała, że to nie możliwe. Zaczęła nadawać jak katarynka i wtedy powiedziała, że żałuje, że mnie adoptowała...
- Boże Harry... Współczuję ci - szepnęłam i przytuliłam go.
- My też jesteśmy z tobą. - dodał Zayn. Wszyscy zrobiliśmy grupowy uścisk, który na celu miał pocieszenie Harolda.
- I ja też ci pomogę. - oznajmił bardzo znany głos.
- Mama? - zapytałam zdziwiona.
_____________________________________________
Haha! Pewnikiem zdziwieni... Nie było mnie miesiąc >.< To wszystko, że wena mnie opuściła ;x Ale teraz powinno wszystko powoli wracać do normy. za 12 dni moje urodziny ^^ Dokładnie 20 lipca <3 Mam zaciesz ;D Jutro właśnie wyjeżdżam z Wrocławia. Obkupiłam się ^^ Mrrah! 30 lipca przyjeżdża do mnie przyjaciółka :>> I będzie przez dwa tygodnie. Pojedziemy se na Woodstock ^^ Wracając. Mam nadzieję, że rozdział się podobał ;> Kolejny postara się napisać jak najszybciej ;) Buźka i pozdrawiam ;*** <3
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś czyta ;> Więc proszę komentujcie ^^

P.S. U mnie w opowiadaniu postanowiła, że Harry jest taki jakiego go przedstawiłam. To, że napisałam, że jest bi nie oznacza, że wierzę w Larrego(po części tak, ale mam szacunek do Elki ;>) Więc proszę, bez żadnych tekstów typu: "Przecież to nie prawda, że Harry to...", "Kłamiesz! To wszystko jest wyssane z palca!" itp.

piątek, 21 czerwca 2013

Taka se ja, a so? ;>>

Zdziwieni, że nie rozdział? Nooo... Już dwa tygodnie mnie nie ma. A czemu? Bo kurwa zabrakło mi weny ;x Wszystko jest takie nudne. Koniec roku - więcej nauki według moich rodziców. Masakraaaa normalnie x.x Ale spoko... Już we wtorek jadę do Wrocławia na dwa tygodnie. Nie będzie mi się nudzić. Będę z przyjaciółmi. Będzie dużo przypałów. A co się z tym wiąże? ;>> A to, że jak wróci moje dawne życie, "wrócę" i ja. ^^ Zapewne wtedy przyjdzie do mnie wena ;) Później będę miała połowę lipca wolną i na sierpień przyjeżdża przyjaciółka, do której teraz do Wrocka jadę xD Rzucimy się na Woodstock (mam tylko 25km xd), a później będziemy przez dwa - trzy tygodnie gdzieś się szlajać ^^ Będzie ciekawie ;>> Więc zapewne do zobaczenia już niedługo ;] Buźkaaa. Pozdrawiam, Gosiaaax3 ;* <3 xx


Jakieś pytania? Ask -- http://ask.fm/Goosiaaax3 lub Facebook (zakładka o mnie)

Pozdrawiam :


Wasza zdrowo jebnięta     Gosiaaax3

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 18 "Nie wierzę, że w końcu wszystko się poukładało. "

Próbowałam dogonić Harrego, aby go ogarnąć.
- Harry do mnie! - krzyknęłam wzburzona. Chłopak zamiast tego wziął do ręki pilota i zaczął coś klikać, a potem przyłożył go do ucha.
- Fredziu! Młoda zostaje na noc u koleżanki. Zrobimy to w jej pokoju?
- Co Ty odpierdalasz? - zapytałam cała zdziwiona. Wyrwałam mu pilot z ręki i położyłam z powrotem na stole.
- Ejj no! - krzyknął w śmiechu - Oddaj mi komórkę, wraz z Ferdziem mieliśmy robić babeczki w pokoju. 
- Tak kurwa! Jeszcze czego? - zapytałam. Prędzej trafię do psychiatryka niż ten idiota się uspokoi. 
- A mogę Ci opowiedzieć bajkę mamusiu? - zapytał robiąc maślane oczka. 
- No dobra. - szybko przystałam na propozycję, gdyż miałam nadzieję, że choć przez chwilę ten będzie siedział na miejscu. 
- To ja pójdę się przebrać!!! - lokers wydarł się na cały dom i ulotnił się do góry. 
- Co?! Nieee! - krzyknęłam i ruszyłam pędem za nim. Niestety nie zdążyłam i zamknął się w moim  pokoju. - Harryyyyy.... OTWIERAJ!!!
- NIEE!! - wydarł się. - Jak zejdziesz na dół i poczekasz to zaraz opowiem bajkę. - powiedział po czym wybuchł śmiechem. 
- Eh.. No okej.. - westchnęłam i zeszłam na dół czekałam na niego z 5 minut, a ten przyszedł masywnie ubrany. Normalnie zrobił sobie z poduszki wielki brzuch i ogólnie zrobił się większy. - No zaczynaj...
- Jestem powiedzmy... Obfitych rozmiarów panią. Szłam ostatnio ulicą w tym fioletowym płaszczu. - wskazał na swoje ubranie - Zobaczyła mnie mała dziewczynka stojąca na przystanku razem z mamą. Wpadła w płacz i praktycznie wdrapała się na mamę krzycząc wniebogłosy "Mamo! Ratunku! BUKA!!!"... - opowiedział na jednym tchu, a ja buchłam śmiechem. Idiota, idiota!! W pewnej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam do nich, aby otworzyć, a w tym czasie Harry zaczął ściągać wszystko z siebie.
- Harry, błagam Cię stój w miejscu... - powiedziałam spokojnie i energicznym ruchem przyciągnęłam drzwi do siebie. Ten widok mnie zaskoczył. W drzwiach stał Liam...

* Oczami Liama *

Ubrałem się i wyszedłem do Megii. Droga szybko minęła i już po chwili stanąłem przed jej drzwiami. Zawahałem się na chwilę, a moje serce stanęło. W końcu się przełamałem i zadzwoniłem dzwonkiem. Usłyszałem tylko: "Harry, błagam Cię stój w miejscu." i drzwi się otworzyły.
- Cześć. - powiedziałem nieśmiało. Po ostatniej akcji jakoś tak nie był zbyt pewny siebie. Po minie Megii można stwierdzić, że też jest zaskoczona.
- Telefon! - pacnęła się wprost w czoło i nagle usłyszeliśmy huk. - Harry? - zapytała podejrzliwie.
- Taak? - odparło niewiniątko.
- Zepsułeś coś? - znowu zadała pytanie.
- Nieee..
- A kłamiesz?
- Taak.. - dziewczyna tylko westchnęła.
- Wchodź ! - krzyknęła do mnie z salonu, do którego szybko poszła. Kulturalnie ściągnąłem buty i poszedłem tam gdzie ona. To co zobaczyłem zwaliło mnie z nóg. Megii próbowała dogonić Harrego, a ten uciekał nie wiadomo gdzie. - Pomożesz? - zatrzymała się na przeciwko mnie.
- Oczywiście. - stwierdziłem szybko, bo widziałem, że dziewczyna sobie nie radzi. Harry zaczął uciekać, a my go goniliśmy. W końcu udało się go złapać. Usiedliśmy na chłopaku, żeby nie mógł się ruszyć.
- W końcu. - westchnęła dziewczyna.
- Co się stało? - zapytałem zdezorientowany.
- Spotkałam go w parku. Jest nietrzeźwy i pod wpływem narkotyków. Nie wiem co zrobił, ale nie mogłam go tak zostawić. Tylko, że trochę nie udaje mi się go ogarnąć. - powiedziała uciekając wzrokiem.
- Nie ma sprawy pomogę Ci. - uśmiechnąłem się do dziewczyny, co ona też odwzajemniła, ale nadal na mnie nie patrząc. Nagle Harry zaczął popłakiwać.
- Ejj, Stary co jest? - zapytałem zdezorientowany.
- Rodzice zrobili mi awanturę o to jak mogłem napisać w swoim pamiętniku, że naruszają moją prywatność. - odpowiedział. - I.. I... Dziś rano mama obudziła mnie i zapytała czy chcę śniadanie. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że spałem nago po imprezie na podłodze w kuchni - dalej smutał. Co najlepsze? Przecież on mieszka z Louisem... Nagle Megii wybuchła śmiechem.
- Czekaj wezmę telefon. - powiedziała próbując powstrzymać śmiech i próbowała dosięgnąć ostrożnie komórki. Niestety Harry w tej chwili zaczął się wiercić i zrzucił dziewczynę, jak i mnie z siebie. Pomogłem jej wstać.
- Auu! Harry ! - krzyknęła. Lokers zaczął uciekać w stronę ogródka.
- Chodź, biegniemy za nim. - złapałem ją za rękę i ruszyliśmy za chłopakiem. Harold biegł wprost na basen.
- Harry uważaj! - krzyknęła dziewczyna, ale ten nic nie reagując biegł dalej. Zrobiliśmy to samo, ale to był błąd. Tuż przy krawędzi basenu Harry skręcił, a ja wraz z Megii nie zdążyłyśmy wyhamować i wpadliśmy wprost do wody.
- Harry! - krzyknąłem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Sprawdziłem co z nim, a okazało się, że ten walnął w szklane drzwi i padł na ziemię. W ostateczności - zasnął.
- Ziimnoo.. - mruknęła Megii. Odwróciłem się do niej, a ta cała się trzęsła. Wyglądała tak pięknie. Bez namysłu podszedłem do niej i przytuliłem ją. - Przepraszam. - usłyszałem cichy szept dziewczyny i dygot zębów. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem jej w oczy.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem się tak wobec Ciebie zachować. Ale.. - i tu się zaciąłem na chwilę - Ale ja Cię kocham. Naprawdę... - ostatnie słowo powiedziałem szeptem.
- Liam.. - zaczęła.
- Weź lepiej nic nie mów, bo spieprzyłem sprawę. - stwierdziłem i zanurzyłem się w wodzie. To samo zrobiła Megii. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła, a po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Wynurzyliśmy się, aby zaczerpnąć powietrza. Spojrzałem na Megii, a ta nieśmiele się się do mnie uśmiechała, ale miała głowę spuszczoną w dół. Podszedłem do niej, uniosłem jej podbródek i spojrzałem w oczy. Posłałem jej delikatny uśmiech i złączyłem nasze usta w pocałunku. Dziewczyna odwzajemniła go, przez co lekko się uśmiechnąłem.
- Kocham Cię... - szepnąłem jej w usta.
- Też Cię kocham Kreciku... - musnęła moje usta i wtuliła się we mnie. Najlepsze było to, że nadal byliśmy w wodzie. Zauważyłem, że Meg jest nadal zimno, więc podpłynąłem z nią do barierki i pomogłem jej wyjść. Cali mokrzy wzięliśmy Harrego do domu, położyliśmy go na kanapie, a dziewczyna zaciągnęła mnie do swojego pokoju.
- Zimno, zimno, zimno! - zaczęła cała dygotać i pobiegła po kołdrę. Opatuliła się nią i podeszła do szafy. - No chodź tu! - krzyknęła na mnie, a ja się zaśmiałem. Podszedłem do niej i także opatuliłem się tą kołdrą.
- Od razu cieplej. - stwierdziłem, gdy nasze ramiona zaczęły się stykać. Przy niej zawsze jest mi dobrze.
- Bierz dresy i koszulkę i leć się przebrać. - wcisnęła mi luźne spodnie oraz jakiś za duży, jak na nią T-shirt i wygoniła do łazienki. Poszedłem tam, ale od razu wróciłem.
- Serio? Mam się tam przebierać? - zapytałem rozbawiony. Całe pomieszczenie było zasyfione. Praktycznie, ani kawałka wolnego miejsca
- Boże, Harry. Zabiję go. - powiedziała. - No to się tutaj przebieraj. Innego wyjścia nie masz, chyba że wolisz iść do sypialni mamy.
- Nie dziękuje, nie będę się pchał nieproszony do kogoś. - oznajmiłem i ściągnąłem koszulkę. Megii wybierała ciuchy, a ja szybko się przebrałem. - Idę na dół go ogarnąć, zaraz wrócę.
- Okej. - odpowiedziała, a ja na chwilę zniknąłem.

* Oczami Megii *

Liam wyszedł, a ja wzięłam ciuchy i sama się przebrałam. Nie wierzę, że w końcu wszystko się poukładało. Jaki on słodki. Awrr.... Weszłam do łazienki i starałam się tam chociaż odrobinę ogarnąć, żeby rano mieć spokój. Jak skończyłam wróciłam do pokoju, po drodze napotykając się na Liama. Weszliśmy do pokoju i usiedliśmy na łóżku na przeciwko siebie.
- I jak z nim? - zapytałam.
- Śpi, więc przykryłem go kocem. Zobaczymy co jutro będzie. - odparł. - Która godzina? - zapytał po chwili.
- 22:33 dokładnie. - odparłam.
- Ja się będę chyba już zbierał. - powiedział i wstał z łóżka. Złapałam go szybko za nadgarstek.
- Nigdzie nie idziesz! Dopiero co się pogodziliśmy, a ty już uciekasz. - oznajmiłam i zrobiłam smutną buźkę.
- Nie chcę się naprzykrzać.
- Ale nawet moja mama stwierdziła, że jesteś wyjątkowy i cię baaaaardzooo lubi - przedłużyłam specjalne samogłoski dla efektu. Już chciał coś powiedzieć, ale uprzedziłam go. - Nie ma wymówek. Zostajesz na noc! - pogroziłam mu palcem, a ten z powrotem usiadł na przeciwko mnie.
- A gdzie mam niby spać? Nie będę robił kłopotu. - znowu zaczął się wymigiwać.
- Możesz spać ze mną, chyba że nie chcesz to u mamy jest łóżko wolne. - powiedziałam bez namysłu.
- To ja wolę pierwszą opcję. - uśmiechnął się i posłał mi buziaka. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy pójść spać. Wtuliłam się w Liama i życząc mu słodkich snów, próbowałam zasnąć...
___________________________________________
Dobiliście do 8, więc oto rozdział <3 Czytaciee YaaY! ^^ Taki długaśny napisałam.
A teraz uwaga, uwaga...!! * le bębny * To 18 rozdział, czyli w rzeczywistości mój blog skończył 18 lat i jest pełnoletni xD Odwalaa mi :D Z tej okazji taki długgaaaśny ^^ Mam nadzieję, że teraz też będziecie komentować :) Moi znajomi, którzy mają ze mną do czynienia w świecie realnym wymyślali takie pomysły, że szok, ale udało mi się im wybić to z główki xD Nie, no... Cieszę się, że jesteście tu ze mną <3 Buźkaa i do następnego ;* <3 xxxxx

Zapraszam na aska :) --- > http://ask.fm/Goosiaaax3 ;* <3 xx

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 17 "Może teraz się wszystko wyjaśni..."

W moją stronę szedł całkowicie napity i naćpany Harry. Mogłam rozpoznać to po tym, że co chwilę się śmiał, kiwał się na boki i rozmawiał do banana. Bez namysłu podbiegłam do chłopaka.
- Harry?! Co Ty robisz na mieście w takim stanie? Jeszcze do tego jesteś niepełnoletni! - krzyknęłam na Niego.
- Osz ty w dupę! - pisnął widząc mnie i odskoczył na bok. - Królowa Brytyjska. Czy waćpanna mi wybaczy i zabierze mnie na swoim rumaku, do krainy jednorożców? - pokłonił się, próbując się nie przewrócić.
- Co Ty odwalasz? - mój ton głosu nie zniżył się nawet o cal.
- Kurwa zabierz mnie do tych koni z rogami, bo muszą mi wysrać żelki! - krzyknął wkurzony. Oczy mi prawie z orbit wyszły na jego słowa. Ten debil brał coś mocnego, na serio.
- Chodź! Biorę Cię do siebie. - wzięłam go pod ramię, ale ten był uparty jak osioł i wyrwał się.
- Aaaa! To był zamach, ja żądam prawnika, prawnika! - krzyczał i biegał w kółko.
- Debil... - mruknęłam pod nosem, sama do siebie. - Harry, błagam Cię. - powiedziałam błagalnie, mając nadzieję, że ten idiota mnie posłucha. Jakoś się dał przekonać.
- A czy córeczko dasz mi się poprowadzić do ołtarza? - zapytał pełen powagi. Teraz mi się śmiać chciało. Wiedziałam, że inaczej nie uda się go zaciągnąć do domu, więc przystałam na propozycję. Harry złapał mnie za ramię i zaczął nucić pieśń weselną. Szliśmy w kierunku mojego domu. Zapewne ludzie, którzy nas widzieli, mieli myśli, że uciekliśmy z psychiatryka.
- Jak tam Twój mąż, córeczko? - zapytał w pewnej chwili.
- A kto jest moim mężem? - odpowiedziałam pytaniem, żebym nie palnęła czegoś, z czego on będzie miał nowy temat.
- No jak to kto?! - zdziwił się. - No Liam. Co tam u Niego? Jak tam w... - dalej go nie słuchałam, imię chłopaka kompletnie wybiło mnie z rytmu. Co teraz mam zrobić? Już sama nie wiem. Szybko doszliśmy do domu. Chciałam zaprowadzić Harrego do pokoju gościnnego, ale ten mi się wyrwał i zaczął biegać po domu. Jakie szczęście, że nie ma mamy. Próbowałam dogonić tego wariata, ale coś mi to nie wychodziło. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam i nie przerywając gonienia loczka, rozpoczęłam rozmowę.
- Halo? - zapytałam z grzeczności, cała zadyszana.
- Hej Megii, tu Liam. - zamarłam. Zadzwonił do mnie, zadzwonił! Euforia mnie opanowała. Niestety długo to nie trwało, gdyż Harry wyrwał mi telefon z ręki i znowu zaczął uciekać.
- Harry! Oddaj mi ten telefon! - wydarłam się na niego. Ten tylko się zaśmiał i znowu zaczął uciekać.
- Kic ! Kic ! Jestem różowym króliczkiem pedałkiem homoseksualistą! - zaczął się wydzierać, a potem pokazywać jakieś ruchy.
Na jego zdanie wybuchłam śmiechem i zaczęłam tarzać się po podłodze. Ciekawe co ten głupek jeszcze wymyśli.

* Oczami Liama *

Postanowiłem z tym nie zwlekać i zadzwoniłem do Megii. Miałem nadzieję, że uda nam się jeszcze dzisiaj spotkać. Czekałem aż odbierze telefon. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Już miałem się wyłączać kiedy usłyszałem jej melodyjny głos.
- Halo? - zapytała jakby zmachana.
- Hej Megii tu Liam. - zacząłem rozmowę i chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale usłyszałem jej kzyk.
- Harry! Oddaj mi telefon! - w słuchawce zabrzmiał śmiech Harrego i jakieś inne jego teksty. Zdezorientowany nie wiedziałem co mam robić.
- Olej feministki, pokaż swe cycki! - lokers zaczął się wydzierać.
- Ja Ci kurwa dam pokaż cycki! Oddaj mi ten telefon, bo zamknę Cię w łazience! - dziewczyna wydarła się na niego, a ten nic sobie z tego nie robił.
- A będzie tam twoja mama? - zapytał ze śmiechem.
- Harry co ci odwala? - przerwałem ich konwersację, której byłem telefonicznym świadkiem. Loczek chyba mnie nie usłyszał, bo dalej słyszałem jakieś szelesty i śmiechy. Z tego co podejrzewam są u Megii w domu. Postanowiłem się tam przejść i dowiedzieć o co chodzi. Może teraz się wszystko wyjaśni...
______________________________________________
No hejjj :** Napisałam coś takiego, takiego XD  Śmieszne? ;D Mam nadzieję, że się podoba ^^ A teraz tak na poważnie. Smuci mnie to, że coraz mnie Was komentuje. Czyżby większości z was znudziła się ta historia? Bo się zastanawiam czy czasem nie usunąć tego bloga. ;c Jeśli będzie co najmniej 8 komentarzy blog zostanie, jeśli nie.. To najwyżej zakończę historię Megii i Liama. Po prostu nie widzę w tym sensu. Jest 12 obserwatorów. Więc to nie powinno Wam zrobić większego problemu. To chyba na tyle. Mam nadzieję, że do zobaczenia, ale to zależy już od Was... No to yy.. Na razie. ;* xx

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 16 "Ktoś idzie w moją stronę. Ktoś kogo się nie spodziewałam."

* Oczami Liama *

Siedziałem zamyślony na podłodze przy oknie i bazgroliłem coś w notatniku. Miałem nadzieję, że rozwiązanie moich problemów samo przyjdzie.
- Co ja mam zrobić? - zapytałem szeptem sam siebie. Po prostu to wszystko mnie przerosło. Już sam nie wiem. Siedziałem tak w samotności, aż nagle usłyszałem trzask drzwi wejściowych, a do pokoju wparował Zayn.
- Co Ty odwalasz?! - krzyknął widocznie podenerwowany.
- Ale o co Ci chodzi? - zapytałem zdezorientowany.
- Jeszcze dwa dni temu byłeś u mnie i gadałeś, że straciłeś Megii. A co się tu okazuje? Ona Cię kocha, a to Ty coś odwalasz! Stary, co się z Tobą dzieje? - powoli się uspokajał. Jeszcze nigdy nie widziałem, aby tak się wkurzył.
- Ja nie wiem już co mam zrobić. Ja.. Muszę wybrać Zayn. - szepnąłem bliski płaczu. Mój przyjaciel przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem.
- Liam, powiedz mi co się dzieje... - szepnął.
- Jak wtedy wróciłem od Ciebie, to przyszła do mnie Danielle. Powiedziała, że mnie dalej kocha. Byłem z nią przez kilka lat Zayn. Kocham Megii, ale w głębi serca moje uczucia do Dan nie wygasły. Już nie wiem co mam zrobić. Powiedziałem wtedy Danielle, że ja nie wiem co czuję, a Ona powiedziała, że rozumie i wybiegła z płaczem. Nie cierpię, gdy dziewczyna płacze, a zwłaszcza z mojego powodu. - tym razem to im poleciało kilka łez. - Ja nie wiem co mam zrobić. Pogubiłem się w swoich uczuciach.
- Li posłuchaj mnie. - powiedział, abym spojrzał na niego. - Rozumiem Cię. Masz mieszane uczucia, ale zastanów się. Co jest dla Ciebie ważne. Niestety nie pomogę Ci, bo to Twoje życie i sam musisz stawiać jemu czoła. Musisz podjąć ryzyko jeśli chcesz znaleźć miłość. - poklepał mnie po plecach i wstał z podłogi. - Trzymaj się i pamiętaj jedno: Kieruj się sercem. Na razie Li.
- Pa. - mruknąłem załamany. Teraz to już kompletnie mam mętlik w głowie. Co ja czuję? - To pytanie nie dawało mi spokoju, jeszcze przez długi czas. Ale w odpowiednim czasie przyszła do mnie odpowiedź. Już wiem co mam zrobić. Już wiem kogo chcę trzymać w sercu.

* Oczami Megii *

Zayn wyszedł, a ja nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam siedzieć w tym pokoju. Ogarnęłam się i zeszłam na dół. W domu nikogo nie było, co znaczy, że mama poszła do pracy. Wzięłam klucze do domu i zamknęłam go. Żwawym krokiem ruszyłam przed siebie. Nie wiem czemu, ale ciągnęło mnie do parku. Tego samego, w którym pierwszy raz spotkałam Liama. Siadłam dosłownie na tej samej ławce, a do uszu włożyłam słuchawki. Może czas się poddać? Może po prostu szczęście nie jest mi pisane? Już sama nie wiem. Rozglądałam się dookoła i zauważyłam długopis. Podniosłam go i zaczęłam pisać sobie po ręce. W pewnym momencie nawet nie spostrzegłam, a powstało imię: Liam♥. Ponownie z moich oczu popłynęły łzy. Czemu to wszystko jest takie trudne? W pewnym momencie zobaczyłam, że ktoś idzie w moją stronę. Ktoś kogo się nie spodziewałam....
__________________________________________
Hejka! :* Napisałam Wam coś takiego. :) Przepraszam, że krótkie, ale postanowiłam dodawać częściej, a krótsze. Masakra u mnie w szkole X.X Przez oceny mam ograniczony komputer, a do tego w moim rejonie teraz co kilka dni jest burza >.< Szczerze powiem Wam, że dostałam się na staż na Zrecenzuj-opowiadanie :) Jestem ucieszona ^^ Dobra. Życzę miłego święta i do zobaczenia w następnym rozdziale ;* <3 xx

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 15 "Ja już nie wiem co mam robić."

Stałam pod Jego domem jeszcze chwilę osłupiała. Nagle ktoś zaczął mnie szturchać w ramię.
- Megii? Co się stało? - ocknęłam się i spojrzałam na twarz osoby, która stała właśnie koło mnie.
- Ja.. Już sama nie wiem. - zacięłam się w połowie zdania. - Harry, jeśli jakaś osoba Cię całuje, a Ty niepewny swoich uczuć uciekasz, później zdając sobie sprawę, że kochasz tą osobę próbujesz z nią pogadać, ale Ona Cię unika, w końcu udaje Ci się jej wyjaśnić to pocałunkiem, a ta osoba wyprasza Cię z domu to masz się czego martwić? - zapytałam, mówiąc jak katarynka.
- Chwila, chwila. W kim się zakochałaś? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Eh... - westchnęłam. - W Liamie.
- I On wyprosił Cię z domu? - zapytał jakby zdziwiony całą tą sytuacją.
- No tak. - odpowiedziałam szeptem.
- Trochę dziwne zachowanie jak na niego. - odpowiedział, pocierając ręką kark.
- Ja już sama nie wiem co mam robić. - oznajmiłam i usiadłam na krawężniku. Z bezsilności popłynęło mi kilka łez.
- Choć. Odprowadzę Cię do domu. - Harry pomógł mi wstać, a ja z tego wszystkiego się do Niego przytuliłam. Chłopak odwzajemnił uścisk i ruszyliśmy w kierunku mojego domu, rozmawiając razem po drodzę.

* Oczami Liama *

Wszystko się posypało. Mój cały poukładany świat legł w gruzach. Nie spodziewałem się, że Megii do mnie przyjdzie. Starałem się jej unikać. Zaskoczyła mnie swoją obecnością w moim domu. I zrobiła coś czego się nie spodziewałem. Pocałowała mnie.Ona mnie kocha. Ale.. Ja nie mogę. Nie chcę jej zranić. Nie wiem już co mam wybrać. Miłość sprzed lat, czy teraźniejszą.. Nikt mi tego nie wyjaśni. Nikt nie rozwiąże mojego problemu. Muszę sam mu stawić czoła. Wyjrzałem jeszcze na chwilę przez okno, ale ten widok mnie zabolał. Megii siedziała na krawężniku i płakała, a ja nie mogłem nic zrobić. Zawiodłem ją. W pewnej chwili ktoś do niej podszedł i razem odeszli w kierunku jej domu.

* Oczami Zayna *

Dałem Megii klucze, tyle powinno wystarczyć z mojej strony. Byłem ciekaw jak tam u tej parki. Megii jest dla mnie jak siostra, nie pozwolę jej skrzywdzić. Postanowiłem sprawdzić jak poszło. Ubrałem buty na nogi i ruszyłem w stronę domu Megii. Zapukałem lekko w drzwi, a w nich stanęła pani Emily.
- Dzień dobry. - powiedziałem uśmiechnięty. - Jest Megii?
- Jest, ale nie sądzę, że będzie miała ochotę pogadać. - oznajmiła z niesmakiem.
- A mogę chociaż spróbować? - zapytałem z nadzieją, że dowiem się o co chodzi.
- Jasne Zayn, wejdź. - posłała mi lekki uśmiech i wpuściła do środka. Skierowałem się od razu do pokoju przyjaciółki. Zapukałem lekko i wszedłem na ciche 'Proszę'.
- Cześć. - powiedziałem niepewnie.
- Ooo.. Cześć Zayn. - mruknęła, nawet nie spoglądając na mnie. Zmartwiony przysiadłem się na łóżku, które stało naprzeciwko okna, gdzie siedziała dziewczyna.
- Megii co się stało? - zapytałem. Opowiedziała mi całą historię, która zdarzyła się podczas jej pobytu w domu Li.
- Ja już nie wiem co mam robić. - stwierdziła, załamując ręce.
- Co mu odbiło?! - krzyknąłem. - Jeszcze kilka dni temu żalił mi się, że go nie kochasz, że Cię stracił, a teraz co odwala?
- Zayn, uspokój się. - powiedziała szeptem.
- Nie! - odparłem stanowczo. - Idę z nim pogadać. Nie obchodzi mnie to, czy jest zajęty, czy nie. - wkurzony wyszedłem z jej pokoju, żegnając się z panią Stoner. Ruszyłem w stronę domu mojego przyjaciela, gdzie miałem nadzieję, że wszystko się wyjaśni.
_________________________________
Hejkaaa ;* Przepraszam, że nic nie dodałam i przepraszam, że to takie krótkie ;c Koniec roku się zbliża, a moje oceny nie są najlepsze. Rodzice karzą mi wszystko poprawić co najmniej na czwórki ;( Więc się tak spytam. Wolicie rozdziały krótsze, ale częściej, czy dłuższe, ale rzadziej. Nie chcę zawieszać, więc wolę taki warunek postawić. To coś u góry jest nudne c'nie? :X Przeeepraszaam. Piszcie w komentarzach co sądzicie i jak mam dodawać rozdziały i do następnego <3 xx ;*

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 14 "Nie ważne jak życie jest ciężkie, nie trać nadziei."

Postanowiłam podejść do Liama i z nim pogadać. Usiadłam koło chłopaka, a On spojrzał na mnie. Zdziwiony moim widokiem opuścił głowę w dół i patrzył na różnych przechodniów. Zrobiłam to samo. Błądziłam wzrokiem nie wiedząc co zrobić. Zamknęłam oczy i westchnęłam.
- Czemu zachowujemy się jak dzieci? - zapytałam ze spokojem.
- Co? - Li zaskoczony odpowiedział mi pytaniem.
- Od ostatniego razu unikasz mnie, nie chcesz ze mną rozmawiać... - zaczęłam zdanie, wymieniając powody. - Przecież byliśmy przyjaciółmi.
- No właśnie. Byliśmy. To już skończone. Wszystko spieprzyłem. - powiedział zdołowany.
- Liam. Nie o to mi chodzi... - chciałam rozpocząć zdanie, ale Liam mi przerwał.
- Nie chcę wiedzieć o co chodzi. Nie chcę zepsuć kolejnej rzeczy. Na razie. - powiedział. Złapał za swój plecak i odszedł. Po prostu odszedł zostawiając mnie samą.
- CHOLERAAA! - Krzyknęłam na cały głos. Padłam na ziemię, a z moich oczu popłynęło kilka łez. Starłam je opuszkami palców i wstałam z ziemi. Wzięłam do ręki swój plecak i wyszłam stamtąd. Zeszłam po schodach i do końca lekcji nie spotkałam Liama. Zwolnił się... Czemu to życie jest takie ciężkie? Szłam korytarzem na ostatnią lekcję. Nagle podeszła do mnie Hope.
- Nie trać nadziei i próbuj do końca. - oznajmiła i odeszła. Nie no! Dziwna jest... Szłam dalej pogrążona w myślach o tym co mi powiedziała, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Podniosłam wzrok do góry i ujrzałam Zayna.
- Boże, Megii! W końcu Cię znalazłem. - powiedział z uśmiechem.
- O co chodzi? - spytałam bez entuzjazmu.
- Bo... Ej co Ci jest? - chciał zacząć zdanie, ale jak zobaczył moją skwaszoną minę zrezygnował i zadał pytanie.
- To się dzieje, że przegrywam z losem. - fuknęłam.
- Hmm..? - chłopak uniósł do góry jedna brew i rzucił mi pytające spojrzenie. Już chciałam otworzyć usta, kiedy zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Później Ci powiem, a teraz chodź na lekcję. - chciałam iść pod salę, gdy Zayn złapał mnie za nadgarstek i zaczął gdzieś prowadzić. - Ale Zayn, fizyka...
- Brydzia się nie obrazi, jak nas nie będzie. - uniósł lekko kąciki ust i dalej szliśmy. W pewnym momencie znaleźliśmy się w tym samym parku, gdzie spotkałam zapłakanego Liama. Usiedliśmy na tej samej ławce.
- No mów. O co chodzi? - zapytał Zii. Opowiedziałam mu wszystko. Od początku do końca. To jak spotkałam w autobusie Hope, to jak na lekcji Liam mnie ignorował. Jak Hope doradziła mi aby iść na dach. Jak spotkałam tam Liama i opowiedziałam mu całą rozmowę.
- I co mam teraz zrobić? Nie mogę mu nawet wszystkiego powiedzieć. - pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Poczekaj chwilę.. - oznajmił i zaczął coś szukać w swoim plecaku. - Trzymaj. Mam takie na wszelki wypadek. - dodał jak tylko znalazł.
- Klucze? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Zapasowe klucze do domu Liama. Zapewne tam teraz siedzi. - powiedział z uśmiechem.
- Ale..
- Nie, Megii. Nie ważne jak życie jest ciężkie, nie trać nadziei. - odpowiedział stanowczo. Patrzyłam z niedowierzaniem raz na klucze, raz na Malika.
- Dziękuje. - szepnęłam i przytuliłam go w geście podzięki.
- Leć. - spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął. Pożegnałam się z przyjacielem i ruszyłam w stronę domu Liama. Mieszka sam, więc nie ma problemu. Akurat w domu było zapalone światło. Przeszłam przez furtkę i się zawahałam. Jak wejdę bez pukania to może to uznać za włamanie. Cóż... Musisz podjąć ryzyko jeśli chcesz znaleźć miłość. Włożyłam klucze do zamka od drzwi i delikatnie je otworzyłam. Pierwszy raz u Niego jestem. Szczerze powiem, że jest bardzo przytulnie. Usłyszałam jakieś hałasy z kuchni więc tam się udałam. Zobaczyłam, że Liam coś robi przy blacie. Próbowałam podejść do niego bezszelestnie, ale nadepnęłam na jakąś puszkę. Li gwałtownie się obrócił w moją stronę.
- Co Ty tu robisz? - zapytał, a oczy mu prawie wyszły ze zdziwienia.
- Chcę wszystko wyjaśnić. - oznajmiłam ze stoickim spokojem.
- Ale nie ma co wyjaśniać. - odparł szeptem i obrócił głowę w bok. Podeszłam do Niego bliżej.
- Czy aby na pewno? - zapytałam i bez zastanowienia zarzuciłam mu ręce na kark. On w tym czasie spojrzał na mnie, a ja wpiłam się w Jego usta. Chłopak był zdziwiony moją reakcją, ale po chwili zaczął oddawać pocałunek. W moim brzuchu poczułam stado motylków. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie po to, aby zaczerpnąć powietrza. Li wpatrywał się w moją twarz, a ja się do Niego uśmiechnęłam.
- To wszystko co chciałaś mi wyjaśnić? - zapytał zmieszany.
- No taak. - odparłam.
- Em.. Sorki, ale musisz wyjść, bo się śpieszę.. - oznajmił i mówiąc wprost wyrzucił mnie ze swojego domu. Zdziwiła mnie jego reakcja i to na maxa. Nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam tak sparaliżowana Jego zachowaniem, że nie mogłam się ruszyć. Powoli wszystko zaczęło wracać do normy, ale znowu coś się wali...
_________________________________________
Hejka ! Sorki, że taki krótki, ale mam kolejny pomysł, a chcę go wprowadzić w następnym rozdziale :) W dodatku piszę na telefonie, bo mamy remont i nie mam jak używać kompa ;c Za 30 minut niespodzianka 1D *___________* Jak ja się jaram! <333 Następny postaram się dodać w sobotę, bo jadę do Wrocławia i po jakoś 3h będę siedziała w dwóch pociągach xd Na telefonie też będę pisać ;D Tak więc życzę miłego dnia :* Buźkaa :* <3 xx

P.S. Macie jakieś pytania do piszcie do mnie. :) (Kontakt w zakładce na górze)

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 13 " I wanna feel your love "

Cały dzień spędziłam w swoim pokoju. Postanowiłam iść jutro do szkoły. Długo mnie nie było, więc czas to wszystko nadrobić. Po wykonaniu czynności wieczornych położyłam się spać. W moim świecie byłam całkiem inna. Pełną energii, otwartą i niczego się nie bojącą... Dziewczynką? Znowu przeniosłam się wspomnieniami do przeszłości. Mała ja pobiegła w stronę placyku zabaw. Wraz z innymi dziećmi bawiłam się w piaskownicy, zjeżdżałam ze ślizgawki i huśtałam się na huśtawce. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Byłam taka szczęśliwa. Siadłam pod wielkim drzewem i obserwowałam projekcje moich wspomnień. Nagle poczułam, że ktoś koło mnie usiadł.
- Tato! - krzyknęłam widząc dobrze znaną mi sylwetkę.
- Cześć córciu. - przytulił mnie.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Zauważyłem, że masz kolejny problem. - oznajmił. Mina mi od razu zrzędła.
- Niestety... - mruknęłam. - Co ja mam zrobić? - zapytałam.
- Spójrz na siebie. - wskazał na małą dziewczynkę ganiającą się wśród drzew wraz z dziećmi. - Chciałabyś być taka szczęśliwa?
- Ale bez Ciebie nie...
- Ja jestem cały czas z Tobą. - przerwał mi w połowie wypowiedzianego zdania.
- To daj szansę przeznaczeniu. Daj szansę sobie. Daj szansę Liamowi. - powiedział.
Spojrzałam na ojca, nie wiedząc czy, aby na  pewno powinnam to zrobić. Mój wzrok jeszcze raz powędrował na małą dziewczynkę. Tryskała energią. Po prostu była szczęśliwa. I ja też chcę taka być. Tato zawsze miał rację. Ufam mu. Kiwnęłam głową na tak i westchnęłam.
- Kocham Cię tato. - powiedziałam. - Szkoda tylko, że już nie ma Cię z nami.
- Byłem, jestem i będę zawsze w waszych sercach. - uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuje. - przytuliłam jeszcze raz ojca.
- Nie masz za co córeczko. - odwzajemnił uścisk. - A teraz leć. Masz wiele spraw do załatwienia.
- Taa.. I to, aż za wiele. - powiedziałam. Tato się tylko zaśmiał i zaczęłam słyszeć w tle dźwięk mojego budzika. Otworzyłam leniwie oczy i wyłączyłam go. Wstałam i ruszyłam do szafy, aby wybrać coś do ubrania. Jak na wrzesień to było jeszcze ciepło. Z ciuchami ruszyłam do łazienki i założyłam na siebie błękitne rurki, białą podkoszulkę i tego samego koloru co spodnie koszulę w kratę. Włosy spięłam w wysokiego kucyka, a na głowę włożyłam czarną bandamkę. Przygotowana weszłam z powrotem do pokoju i wzięłam do ręki swoją torbę na książki. Zeszłam na dół i w kuchni zastałam mamę.
- Cześć Córciu.
- Cześć mamo.
- Idziesz do szkoły? - zapytała widząc moją torbę.
- W końcu trzeba się czegoś nauczyć. - posłałam jej uśmiech i złapałam za jabłko. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:23. - Dobra ja się zbieram na przystanek.
- Miłego dnia. - zawołała, gdy byłam już w korytarzu. Na nogi wsunęłam moje czarne, już lekko zjechane trampki, a przez ramię przerzuciłam torbę. Gotowa wyszłam z domu, kierując się wprost na przystanek autobusowy. Nie czekałam nawet 5 minut, a już podjechał pojazd. Wsiadłam i zajęłam i zaczęłam się rozglądać za wolnym miejscem. Jedyne miejsce było koło dziewczyny z mojej klasy. Znowu to samo. Nie znam jej jeszcze, a często ją spotykam. Z tego co widziałam też nie jest zbytnio rozmowna.
- Wolne? - zapytałam nieśmiało i wskazałam głową na miejsce obok niej.
- Mhm.. - skinęła głową na tak. Zasiadłam koło niej, nie wiedząc zbytnio jak zacząć rozmowę.
- Jestem Megii. - wyciągnęłam do dziewczyny swoją rękę. Spojrzała tylko na nią, a później na mnie.
- Hope.. - uścisnęła moją dłoń swoją i lekko uniosła swoje kąciki ust do góry. Nie odzywałam się już do dziewczyny. Nie wiedziałam co powiedzieć. Żeby zająć czas zaczęłam myśleć o Liamie. Nie wiem już co zrobić. Tato twierdzi, żebym dała mu szansę. Mama też. Zayn zapewne też. Wczoraj pisał do mnie sms'y. Z rozmyślań wyrwał mnie głos dziewczyny.
- Wszystko będzie dobrze. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco. Skąd ona wie co mi dolega? Zdziwiła mnie jej reakcja.
- I będzie. Taką mam nadzieję... - mruknęłam. Po chwili wraz z dziewczyną wysiadłyśmy z autobusu i skierowałyśmy się do budynku szkoły. Podeszłam do szafki i wyjęłam książki. Skierowałam się do sali zajęć artystycznych. Po drodze wpadłam na Zayna, Nialla i Harrego. Nigdzie nie widziałam Liama.
- Megii! - krzyknęli równocześnie widząc mnie.
- Cześć chłopcy. - uśmiechnęłam się w ich stronę. Przytuliliśmy się i zaczęliśmy rozmowę.
- Ja Cię dawno tu nie było. - powiedział Harry.
- Czas to nadrobić. - dodał Horan.
- Meheeem. Zobaczymy ile wytrzymacie. - zaśmiałam się. - Widzieliście gdzieś Liama? - zapytałam po chwili.
- Poszedł pod klasę. Nie jest zbytnio w nastroju od dwóch dni. - oznajmił Zayn. Westchnęłam.
- Dobra chodźmy na lekcję. - odparłam słysząc dzwonek kończący przerwę. Wraz z Niallem i Zaynem skierowaliśmy się w stronę do naszej sali wychowawczej i weszliśmy do środka. Zobaczyłam, że w naszej ławce już siedzi Liam. Spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się w jego stronę. Zmieszany, spuścił wzrok. Eh.. Coś mi się wydaje, że to nie będzie łatwe. Wolnym krokiem podeszłam do ławki i usiadłam koło mojego przyjaciela. Całą lekcję się nie odzywał. Drugą też. Bolało mnie to. Przez moje zachowanie osoba, która jest dla mnie ważna nie odzywa się do mnie. Powoli traciłam nadzieję, kiedy nagle podeszła do mnie Hope.
- Problem? - zapytała. Skąd ona to wszystko wie? - Widać to po Twojej mimice twarzy. - Dodała po chwili.
- Tak. Problem. - Mruknęłam niezadowolona.
- Jest długa przerwa idź może pobyć chwilę sama. - oznajmiła. W sumie całkiem dobry pomysł. Tylko gdzie? - Możesz iść na dach. - Czy ona czyta mi w myślach? Dziwi mnie jej zachowanie. Cóż.. Każdy jest doskonały na swój sposób.
- Dzięki.. - powiedziałam i poszłam w kierunku schodów, które miały mnie poprowadzić na dach szkolny. Na szczęście drzwi były otwarte więc nie było problemu z wejściem. Uchyliłam drzwi i uderzył mnie powiew wiatru. Usiadłam na skraju i rozmyślałam. Czemu to jest takie trudne. Zawsze coś się zepsuje. Nagle zza chmur wychyliło się słońce. Pierwsze co mi przyszło na myśl to tata. Może jednak nie miał racji? Nie to nie możliwe. Tato zawsze wiedział co dla mnie dobre. Siedziałam tak i nagle usłyszałam śpiew. Wstałam, aby rozglądnąć się o co chodzi.

Shut the door
Turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face


You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today


Wszędzie rozpoznałabym ten głos... Znam go bardzo dobrze, aż za bardzo. Głos Liama. Był taki kojący. Chłopak tak samo jak ja wcześniej siedział na krawędzi dachu i grał na gitarze do tego śpiewając. Nie wiedziałam, że potrafi tak pięknie śpiewać i grać na gitarze. Jest niesamowity. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czy mu przerwać, czy dalej słuchać, czy zostawić go w spokoju. W końcu postanowiłam z nim pogadać. Nie mogę uciekać przed problemami. Muszę to wyjaśnić. Muszę...
_______________________________________
No i napisałam 13 ^^ Jak myślicie co będzie dalej? Dodaję dziś, gdyż za chwilę wychodzę. Idę do szkoły na całą noc. Organizują noc filmową i wraz z przyjaciółką też idziemy :D Będzie przypał xD Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta ;) Następny napiszę jak tylko znajdę chwilę czasu. Postaram się jak najszybciej :) Teraz życzę każdemu miłego dnia i do zobaczenia :** <3 xx 

Czytasz = Komentujesz :)

~~~~~~~~Tłumaczenie piosenki Liama(Moments)~~~~~~~

Zatrzaśnij drzwi
Zgaś światło
Pragnę być z Tobą
Pragnę poczuć Twoją miłość (tytuł rozdziału)
Pragnę leżeć obok Ciebie
Nie potrafię tego ukrywać, nawet gdy się staram
Serce uderza mocniej
Czas mi ucieka
Drżąca dłonie dotykają skórę
To staje się coraz trudniejsze
I sprawia, że łzy spływają mi po twarzy

Wiesz, że będę
Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by żyć
Moja miłość, moje serce
Oddycha
Dla tej chwili w czasie
Odnajdę odpowiednie słowa, które powiem
Zanim mnie dzisiaj opuścisz

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 12 " Zależy mi na nim, ale nie chcę psuć tej przyjaźni. "

* Oczami Liama *

Te wszystkie chwile, które spędziłem bez Megii były monotonne. Uwielbiałem spędzać z nią czas. Z każdą chwilą pragnąłem coraz więcej i więcej. W końcu się uzależniłem. Tak, uzależniłem się od tej dziewczyny. Nie chciałem dać po sobie poznać, że coś do niej czuję. Nie chciałem stracić przyjaźni z osobą, która rozumie mnie tak samo, jak ja ją. Szło dobrze. Nawet świetnie. Zaufała mi. Nagle to porwanie... Moje serce pękło, ale ja musiałem zrobić wszystko, aby ją odzyskać. Musiałem się poświęcić. I opłacało się. Odzyskałem to, co w życiu jest dla mnie ważne. Niestety. Uczucia zwyciężyły i wszystko poszło w diabli. Chociaż.. Zrobiłem coś o czym marzyłem. Pocałowałem ją. Pocałowałem dziewczynę, w której się zakochałem. Ale.. No właśnie jest, ale... Ona nie odwzajemnia moich uczuć....

* Następnego dnia, oczami Megii *

Dziś środa. Ponoć klasa wyszła do kina więc mam spokój i nie muszę się martwić o lekcję. Leżałam na łóżku pogrążona we własnych myślach. Nie wiedziałam co zrobić Mój stan psychiczny był masakryczny. Spojrzałam na wyświetlacz. Godzina 10:34 i 13 nieodebranych połączeń. Większość od Liama, ale znalazły się połączenia nieodebrane od Zayna. Nie miałam siły. To wszystko było za trudne. Leżałam tak na tym łóżku, pogrążona we własnych myślach, aż nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Tym ktosiem okazała się moja mama.
- Córciu, co się dzieje? - zapytała z troską. Zachowałam się wobec niej nie fair. Olałam ją z powodów prywatnych, a to właśnie ona chce mojego dobra.
- Czemu życie jest takie trudne? - odpowiedziałam jej pytaniem. Mama zbytnio nie ogarnęła o co mi chodzi. - Miałaś kiedyś taką sytuację, że zrobiłaś coś czego nie byłaś do końca pewna, a później uciekłaś? - sprostowałam moją wypowiedź.
- Szczerze? Byłam w takiej sytuacji z Twoim ojcem. - powiedziała. Byłam ciekawa tej historii.
- A opowiesz mi? - zrobiłam maślane oczka. Mama kiwnęła głową na tak i westchnęła.
 - Byłam mniej więcej w twoim wieku. Wraz z ojcem i innymi znajomymi pojechaliśmy na kilka dni pod namioty. Wszystko było świetnie. Wraz z ojcem dużo rzeczy robiliśmy razem. Pewnego wieczoru podczas ogniska śpiewaliśmy różne piosenki, piekliśmy pianki i ogólnie było miło. W pewnym momencie nasz przyjaciel Stevie zaczął nam grać na gitarze wolną balladę. Alice z Tommim poszli w tan, a mnie porwał twój tato. Bujaliśmy się w rytm muzyki, nie odrywaliśmy od siebie wzroku. W pewnym momencie, nawet nie wiedziałam jak, ale Twój ojciec mnie pocałował. I wtedy bez słowa uciekłam. Wróciłam do domu. Nie wiedziałam co zrobić. W odnalezieniu się w tym wszystkim pomogła mi babcia i Tommi. To dzięki nim odnalazłam to co w życiu ważne. - Jej kąciki ust podniosły się ku górze w niemrawym uśmiechu. - A teraz mów co się stało.
- Eh.. No dobra. - mruknęłam. - Tak więc, jak tylko wróciliśmy do domu położyłam się na łóżku. Nagle do mojego okna zaczął dobijać się Liam. Zaproponował mi piknik. Z chęcią przyjęłam tą propozycję i jak wiesz poszliśmy. Li zabrał mnie na dach starego budynku skąd był piękny widok na Londyn. Tam zaczęliśmy bawić się w berka, rozmawialiśmy, jedliśmy, no i tańczyliśmy. I właśnie podczas tańca. Liam mnie pocałował. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że odwzajemniłam ten pocałunek. Po chwili coś we mnie pękło i uciekłam...
- Ha! Wiedziałam! - Krzyknęła rodzicielka.
- Co wiedziałaś? - Zapytałam zdezorientowana teraźniejszą sytuacją.
- Wyłapałam Krecika na słowach. Przechytrzyłam go i powiedział, że podobasz się mu, a jak zrozumiał co powiedział, zarumienił się i zaczął zaprzeczać. - Oznajmiła.
- Ale.. Co ja mam zrobić? - Zapytałam bezradna.
- Kochasz go? - Zapytała od razu.
- I w tym sęk, że tego właśnie nie wiem. - Westchnęłam.
- To może spytam się tak. Lubisz go? - zaczęła od początku.
- Tak. - stwierdziłam.
- Lubisz spędzać z nim czas? - kolejne pytanie.
- Nawet bardzo. - moje kąciki ust lekko się uniosły ku górze.
-  Jak się czujesz w Jego towarzystwie?
- Czuję, że mogę być sobą. Nie muszę ukrywać swoich uczuć, ani udawać kogoś kim nie jestem. - wyjaśniłam. - Po prostu w Jego towarzystwie już nie muszę się czuć samotnych duchem. Mam kogoś kto mnie wspomoże.
- A gdyby coś mu się stało, co byś zrobiła? - zapytała.
- Hmm... Szłabym z kijem bejsbolowym i pytała się kto mu to zrobił. - stwierdziłam. Spojrzałam na rodzicielkę i razem wybuchłyśmy śmiechem.
- Jednak Cię zmienił ten chłopak. Kiedyś być tego nie powiedziała. - odparła mama przez śmiech.
- Tak naprawdę to bym się martwiła i była przy nim. Żeby go wspomóc. - oznajmiłam jak tylko opanowałam swój śmiech.
- Widzisz. To są właśnie oznaki, że Ci na nim zależy. A teraz powiedz mi, jak się czułaś, gdy Cię pocałował? - zapytała.
- Sama nie wiem. Było to przyjemne. Jeszcze fakt, że całowałam się z Liamem. - powiedziałam. Po chwili zorientowałam się co tak naprawdę powiedziałam.
- A widzisz... Zależy Ci na nim. - stwierdziła moja mama i czule się do mnie uśmiechnęła.
- Masz rację mamo. Zależy mi na nim, ale nie chcę psuć tej przyjaźni. Li i Zayn są jedynymi osobami, którym w pełni ufam. - skwitowałam. - Nie chcę go stracić...
- Córeczko.. Liam to dobry chłopak i wierzę, że Cię nie skrzywdzi. Udowodnił to odwagą, dzięki której Cię uratował. Daj mu szansę. - Moja mama nadal trzymała się swojego.
- Muszę to przemyśleć... - mruknęłam. Mama mnie tylko przytuliła i bez słowa wyszła. Cały dzień przesiedziałam w pokoju. Miałam do podjęcia decyzję. Odpowiedź przyszła do mnie w odpowiednim czasie....
_____________________________________________
No to mamy rozdział 12. :) Dawno mnie nie było. 2 tygodnie O.o Dziwię się, że wytrzymałam, ale większość obowiązków rozwiązana ;> Od razu mówię. Nie wiem jak będą się pojawiać rozdziały, ale postaram się przynajmniej raz w tygodniu :) Znajomy przeinstalowuje mi Windowsa więc kompa nie mam, ale udało mi się napisać rozdział na telefonie, a później przyjaciółce wysłałam i mi to skopiowała i wrzuciła. A co do rozdziału. Wiem, że nie jest zbytnio długi i wgl nudny, ale musiałam trochę rozwinąć uczucia Megii xd Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta ;D Mam nadzieję, że pozostawicie w komentarzu ślad po sobie i opinię na temat rozdziału :) Buźkaaa :** <3 xx

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 11 " Ja nie wiem co do Niego czuję... "

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM! 



Wyszłam na balkon i spojrzałam na Liama.
- Czeeść! - powiedziałam opierając się o barierkę.
- Witam. - uśmiechnął się - Miałabyś ochotę na piknik? - zapytał wskazując na koszyk, który trzymał w ręku.
- W Twoim towarzystwie? Zawsze. - odwzajemniłam uśmiech. - Wejdź do domu, a ja zaraz zejdę.
- Okej. - stwierdził, a ja weszłam z powrotem do domu. Ogarnęłam swoje włosy, złapałam za telefon i z uśmiechem na twarzy zeszłam na dół. W salonie już siedział Liam i rozmawiał z moją mamą.
- Ooo już jesteś. - uśmiechnął się, podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek.
- To co, idziemy? - zapytałam.
- Jasne.
- Miłego wypadu. - moja mama puściła oczko w naszą stronę i razem z chłopakiem wyszliśmy z domu.
- To gdzie mnie zabierasz? - zapytałam z ciekawości.
- Niespodzianka. - wyszczerzył ząbki w moją stronę i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Szliśmy tak z 15 minut pogrążeni w rozmowie. Nie kończyły nam się tematy. - To już tutaj. - powiedział.
- Przecież jesteśmy pod jakimś starym budynkiem. - stwierdziłam jak tylko się zatrzymaliśmy.
- Choć. - złapał mnie za rękę i gdzieś prowadził. Weszliśmy do tego budynku i prosto po schodach dotarliśmy na dach. Li otworzył mi drzwi, a moim oczom ukazał się przecudny krajobraz na panoramę Londynu.
- Jak tu cudnie. - szepnęłam sama do siebie.
- Podoba się? - Liam zaszedł mnie od tyłu, objął w pasie i oparł swój podbródek o moje ramię.
- Nawet bardzo.. - uśmiechnęłam się do Niego. - Berek! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać śmiejąc się jednocześnie. Liam ruszył w pogoń za mną. W końcu mnie dorwał i przerzucił sobie przez plecy.
- Postaw mnie Łośku! - krzyknęłam cała roześmiana.
- Oj nie księżniczko. - odparł z dumą. Łaził ze mną po całym dachu i pokazywał co mijalimy. To było takie głupie, że aż śmieszne. Próbowałam samodzielnie wydostać się z jego uścisku, ale niestety. Zakończyło się to upadkiem na ziemię.
- Auu.. - syknęłam z bólu. Żesz musiałam spaść na drobne kamyki...
- Megii nic Ci nie jest? - zapytał Li cały przejęty tą sytuacją.
- Wszystko w porządku... - skwitowałam. - Tylko trochę mnie plecy teraz bolą.
- Przepraszam. - odparł ze spuszczoną głową. Jak On słodko wyglądał. Jak taki piesek, który coś nabroił i chciał wywinąć się od kary.
- Ojj Kreciku.. Nic się nie stało. - obdarzyłam go swoim uśmiechem na co On zareagował tak samo.
- I tak przepraszam. - pomógł mi wstać poczym przytulił mnie i cmoknął w czoło. Jaki On słodki.
- Głodna się zrobiłam. Choćmy coś zjeść. - mruknęłam, gdyż w moim brzuchu była pustka.
- Wiesz ja też zgłodniałem. - zaśmialiśmy się wspólnie. Liam wyjął z koszyka koc i rozłożył go na dachu. Usiedliśmy koło siebie i zaczęliśmy zajadać smakołyki przygotowane przez chłopaka. W tym wszystkim pogrążyliśmy się także w rozmowie. Nagle z dołu budynku można było usłyszeć muzykę. Li wstał i podał mi ręke.
- Zatańczysz? - zapytał. Uśmiechnęłam się do Niego i chwytając jego dłoń także uniosłam się do góry na własne nogi. Piosenka była zaraźliwa i razem z Liamem tańczyliśmy w jej rytm. Z nim się tak lekko tańczy.
- Masz talent do tańczenia. - stwierdził widząc jak się ruszam. - Nie myślałaś o tańcu zawodowym?
- Wiesz.. W przyszłości chciałabym się kształcić w tańcu bądź fotografii. - oznajmiłam powoli zwalniając swoje ruchy.
- No to nie przestawaj! - krzyknął i od nowa zaczął mną bujać do tańca. Nagle muzyka ucichła i zaczęła lecieć wolna piosenka. Liam nieśmiało objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyje. Spojrzeliśmy sobie w oczy i lekko kołysaliśmy się w rytm ballady. Już po kilku minutach tańca piosenka dobiegała końca. W pewnym momencie Li zaczął zbliżać swoją twarz do mojej przy tym cały czas spoglądając mi w oczy. Dzieliło nas kilka centymetrów, które po chwili też zostały zlikwidowane, a nasze usta połączyły się w pocałunku. Lekko muskał moje usta swoimi. Zatraciłam się w tym wszystkim. Nagle coś we mnie się obudziło. Oderwałam się od chłopaka, spojrzałam na Niego i powiedziałam cichę "Przepraszam" po czym uciekłam. Jak nigdy nic stchórzyłam. Szybko dotarłam do domu i ignorując mamę wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dopiero pogrążyłam się w myślach. Zaczęłam wszystko po koleji analizować. Wyjście, zabawa w berka, piknik, taniec i pocałunek. Potem już tylko ucieczka i nie wiadomo co dalej mam zrobić. Jaka ja jestem głupia. Ale.. W sumie ja nie wiem co do Niego czuję... Pójdę spać. Może pożądny odpoczynek przyniesie mi jakiś pomysł. Poszłam się umyć i już po chwili leżałam w swoim dwu-osobowym łóżku z nadzieją zaśnięcia. Sen przyszedł do mnie szybko. Tego wieczoru liczyłam tylko na lepsze jutro...
___________________________________________________
Tak szłoddko to od razu nie będzie xD Ale mamy pierwszy krok. Jak to mówię przyjaciółce : Najpierw trzymanie się za ręce, później czułe słówka, pocałunek, seks BUUUM! I masz męża :D Nie mam co wymyślać tylko jakieś dyrdymały.. x.x A teraz ważna informacja. Zawieszam bloga na tydzień, góra dwa tygodnie... Nie będę Wam się rozpisywać z powodem. Jeśli chcecie się dowiedzieć to napszcie do mnie na GG bądź ask'a lub Fejsie czy gdzie tam chcecie. Kontakt do mnie jest w odpowiedniej zakładcę xd Tam gdzie napiszecie tam odpowiem xd Jak tylko tutaj wrócę to wtedy na 100% dodam rozdział. A i jeszcze jedno. Jest możliwość, że przez to zawieszenię też nie skomentuje waszych blogów. Niestety. Postaram się jak najszybciej wrócić z nowym rozdziałem xd Teraz żegnam. Ale za to możecie śledzić moją działalność na stronce z Fb: Bo ja kocham One Direction. Jestem tam adminką jako Megii. xx To tyle. Pozdrawiam i liczę, że jak najszybciej się z Wami zobaczę. Buźka! ;* <3 xx

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 10 " Spokojnie. Ja Cię nie dam już skrzywdzić.. "

* Oczami Liama, wtorek ~ dwa dni później *

Dziś mamy odzyskać Megii... Plan został obmyślony teraz tylko czekać na dalsze rozwinięcie akcji. Zaraz Ja, Zayn i pani Emily jedziemy do detektywów i czekamy na znaki od porywacza. Cały rozstrzęsiony ruszyłem w stronę auta pani Stoner i wsiadłem do niego. Ruszyliśmy.. Po 10 minutach już wchodziliśmy do biura.
- Ooo już jesteście. Proszę siadajcie. - zwróciła się do nas Abby. Jak powiedziała swoje cztery litery usadowiliśmy w krzesłach koło jej biurka. Po chwili obok Niej pojawili się jej wspólnicy Danny i Jack.
- Emily nie bój się. Wszystko będzie dobrze. - zwróciła się kobieta. Rzeczywiście. Mama Megii była cała zdygotana.
- Tak. Musi pójść dobrze.. - mruknęła, a w tym momencie zadzwonił jej telefon. - To On.
- Spokojnie. Odbierz i daj na głośno mówiący. - zwrócił się do Niej Dan. Kobieta posłusznie wykonała polecenie.
- I jak masz pieniądze? - zapytał na wstępie winowajca.
- Tak. - fuknęła bez większego entezjazmu.
- To dobrze.. Niech, któryś z Twoich pomocników ten Lem i Zan czy jak im tam. - zaczął, ale pani Stoner mu przerwała.
- Skąd wiesz, że mi pomagają? - zapytała cała zdenerwowana.
- Twoja córcia się rzucała. Mówiła, że na pewno ją odnajdziesz i o nich wspominała. - skwitował. - A teraz cicho, bo nie będę powtarzał. Niech, któryś z nich przyjdzie na dach wieżowca na ulicy Raitlon Street i tam dokonamy wymiany. Czekam godzinę! - oznajmił i się rozłączył.
- No to tak.. Który z Was zgłasza się na ochtnika? - zapytał Jack.
- Ja to zrobię! - stwierdziłem bez chwili namysłu.
- No dobrze.. To plan jest następujący. Czekamy na dole z policją, a Ty chłopcze idziesz na dach z tym workiem fałszywek. Dajesz mu je, przejmujesz dziewczynę i jak najszybciej z tamtąd uciekacie. Jak tylko będziecie w odpowiedniej odległości wkroczy policja. - objaśnił mężczyzna. Przytaknęliśmy zgodnie i zaczęliśmy się zbierać. Zabraliśmy wszystko co potrzebne i ruszyliśmy do wozu...

* Godzinę później *

Byliśmy na miejscu po jakimś czasie. Wokół budynku była już utawiona policja. Zauważyliśmy, że porywacz już na nas czeka. Dostałem worek z "pieniędzmi" i ruzyłem na górę. Z każdym piętrem bałem się coraz bardziej. W końcu stanąłem przed drzwiami, które prowadziły na dach. Jeden fałszywy ruch i wszystko stracone. Przekroczyłem próg i od razu uderzył mnie chłodny powiew wiatru. Znajdowaliśmy się 23 piętra nad ziemią. Ujrzałem faceta, który mniemam był sprawcą tego wszystkiego i Megii.
- Ooo w końcu przyszedł ktoś. Już myślałem, że będę musiał ją zrzucić. - zaśmiał się szyderczo jak tylko mnie ujrzał.
- Nie waż się jej tknąć. - syknąłem w jego stronę. W jednej sekundzie cały strach minął, a mnie ogarnęła tylko złość. Złość do osoby, która próbuje mi odebrać ważną osobę.
- Dobra małolacie. Rzuć mi ten worek... - zwrócił się w moją stronę. Zrobiłem jak kazał. Fałszywki wylądowały pod jego nogami.
- Teraz puść Megii. - warknąłem. Mężczyzna zaśmiał się tylko szyderczo i podszedł do Niej.
- Bardzo śmieszny jesteś chłopczyku. Pożegnaj się z nią. - Cały czas ironicznie się uśmiechał. Stanął koło dziewczyny i lekko ją pchnął z zamiarem zrzucenia jej. Dziewczyna zaczęła tracić równowagę. Nagle zza niego wyskoczył Zayn i jednym mocnym uderzeniem go obezwładnił. Rzuciłem się w stronę Megii. Próbowałem zdążyć przed jej upadkiem, ale się nie udało. Moja koleżanka właśnie zwisała z dachu 23-piętrowego  wieżowca.
- Liam! - krzyknęła cała przerażona.
- Megii daj rękę! - zawołałem. Wyciągnąłem dłoń w jej stronę i próbowałem wciągnąć. W końcu dziewczyna stanęła na własnych noga.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem z troską.
- Nie. Wszystko w porządku. Mam nadzieję... - odparła. Podniosła głowę w górę i nasze spojrzenia się spotkały. - Dziękuje...
- Spokojnie. Ja Cię nie dam już skrzywdzić...
- Megii nic Ci nie jest?! - do nas podbiegł Zayn.
- Już wszystko dobrze... - uśmiechnęła się do mnie.
- Choć zejdziemy na dół. Twoja mama się martwi. - powiedziałem i razem w trójkę zeszliśmy na dół.

* Oczami Emily *

Czekałam na dole z nieciepliwością. Nie byłam pewna czy wszystko się uda. Stałam z Zaynem kiedy nagle usłyszeliśmy krzyk dochodzący z dachu.
- Pójdę tam lepiej. - stwierdził chłopak i poszedł na górę. Spoglądałam w tamtym kierunku z nadzieją, że to nic złego. W pewnej chwili ktoś doszedł do krawędzi. Zepchnięto moją córkę! Megii właśnie zwisała z wieżowca. Już mi się łzy cisnęły do oczu, kiedy ktoś jej pomógł. Po chwili na dole pojawiła się już moja córka z przyjaciółmi.
- Megii! - krzyknęłam, rzuciłam się na córkę i uwięziłam ją w moim mocnym uścisku.
- Mamo. - Ona także wtuliła się we mnie.
- Jak ja się martwiłam. Nigdy więcej. - szepnęłam.
- Dzięki chłopakom nic mi się nie stało. - uśmiechnęła się do mnie, a później do nich.
- Dziękuje Wam chłopcy. Nawet nie wiecie jaka Ona jest dla mnie ważna.
- A wie pani, że dla nas też? - zapytał Zayn biorąc Liama pod rękę i razem się usmiechnęli. Mama się zaśmiała i uścisnęła każdego z osobna.
- Rzygam tęczą, sram cukrem. - skrzywiłam się sztucznie widząc tą ich czułość. Każdy z nas się zaśmiał.
- Dobra. Wracajmy do domu. - stwierdziła moja mama i wszyscy razem poszliśmy do jej samochodu, którym wróciliśmy do domu. Jak dobrze wrócić. Jak dobrze, że wszystko wróciło do normy. Leżałam na łóżku kiedy nagle ktoś zaczął rzucać małymi kamykami w moje okno. Spojrzałam przez firankę kogo niesie i uśmiechnęłam się widząc właśnie tą osobę. Wyszłam na balkon z zamiarem wysłuchania w jakiej potrzebie właśnie mnie odwiedził....
__________________________________________________
I wszystko się dobrze skończyło! ^^ Trochę krótki, ale za to następny będzie lepszy. :D Zapisałam się na Mam Talent w mojej szkole! Będę tańczyć xD Do tego na konkurs z anglika wraz z przyjaciółmi robimy ponad 15 minutowy filmik, do którego będziemy się wygłupiać. Coś w stylu Gangam Style w windzie i innych miejscach w galerii handlowej, Harlem Shake w pociągu, czy też bitwa na lody i jedzenie na mieście xD Jak zrobimy dam Wam linka ^^ Ja nie przedłużam. A teraz zagadka:
Kto postanowił odwiedzić Megii? 
Tak więc następny jak tylko napiszę, bo mój ojczulek postanowił nauczyć mnie jeździć samochodem xD Ponoć od 16-astki można mieć prawko! :)  ^^ Tylko na wstecznym mi nie idzie xD Ale to nic! ^^ Tak więc ja kończę! Buźkaaa! ;* <3 xx